Ivana Komarenko nie trzeba nikomu przedstawiać. Piosenkę "Jej czarne oczy” słyszeli chyba – chcąc nie chcąc – wszyscy. Teraz nagrywa nową płytę i jest przekonany, że odniesie ona sukces.
• Skąd wziął się w ogóle pomysł na śpiewanie?
– Długo by o tym opowiadać. Mój śpiew jest rodzajem głosu wewnętrznego. Wielu ludzi myśli, że na bycie piosenkarzem zdecydowałem się dopiero po sukcesie "Jej czarne oczy”. To nie było tak. Od dziecka czułem, że chcę śpiewać. Wszystko zaczęło się w moim dzieciństwie. Miałem wtedy o wiele lepszy kontakt z dziewczynami niż z chłopakami i właśnie z nimi spędzałem większość czasu. Często urządzaliśmy sobie z koleżankami takie wieczorki poetycko-muzyczne. Włączaliśmy wtedy taśmę magnetofonową lub płytę winylową i udawaliśmy, że śpiewamy. Dziewczyny wygłupiały się, ale ja te występy traktowałem bardzo poważnie.
• A co pan najczęściej śpiewał?
– Od zawsze byłem zafascynowany muzyką disco, gdyż bardzo lubiłem tańczyć. Słuchałem najczęściej Boney M, Abby i Eagles. Wprawdzie ten ostatni zespół nie gra muzyki disco, tylko country, ale ja jestem wielkim fanem tego rodzaju muzyki.
• Jakie ma pan kompleksy?
– Nieśmiałość i skromność. Nie wiem, czy to jest moim błogosławieństwem czy przekleństwem. Martwi mnie, że wielu ludzi mówi o takich osobach ciamajdy. Trzeba jednak poznać drugiego człowieka, żeby móc go tak oceniać. Często, pod płaszczykiem nieśmiałości, kryje się olbrzymi potencjał. Z drugiej strony jednak, wiele osób, kiedy im mówię o moim kompleksie, puka się w czoło i mówi "Ivan co ty wygadujesz?”. Rzeczywiście, na scenie często jestem bardzo żywiołowy, ale nie przenoszę tego do życia prywatnego. Zresztą wydaje mi się, że dojrzały artysta nie powinien przenosić zachowań scenicznych w sferę prywatną.
• Wiele osób jednak śmieje się z pana muzyki.
– Już mnie to nie obchodzi. Ja będę koncertował dopóki tylko zdrowie pozwoli. Złośliwą krytyką nie przejmuję się. Wchodząc do Internetu, można wyczytać naprawdę wiele bzdurnych informacji.
• Jaka była największa bzdura, jaką wyczytał pan na swój temat?
– Była tego cała masa, ale teraz żadna nie przychodzi mi do głowy.
• A mi przychodzi. Romansował pan z Blanką Winiarską podczas Tańca z gwiazdami?
– Nie. Każda gwiazda, która decyduje się na udział w tym programie, jest z góry skazana na różnego rodzaju plotki. Zawsze zostanie stworzona jakaś historia zahaczająca o wątek miłości czy przyjaźni partnerki z gwiazdą. Na tym polega ten program. Inaczej nie sprzedawałby się i nie zyskał takiej popularności. Z Blanką byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi, ale do niczego między nami nie doszło. Fakt, widzieliśmy się prawie 24 godziny na dobę, razem tańczyliśmy, jedliśmy i robiliśmy plany na przyszłość, ale to przecież nie oznacza, że był między nami jakiś romans. Zresztą do dzisiaj przyjaźnimy się.
• Ten program zdecydowanie poprawił pana umiejętności taneczne. Widać to zwłaszcza po pana ruchach scenicznych.
– Rzeczywiście. Na początku zaprzeczałem temu, bo twierdziłem, że zawsze umiałem tańczyć. Po dłuższym okresie mogę jednak stwierdzić, że myliłem się. Teraz, kiedy wychodzę na scenę to zwracam większa uwagę na moje ruchy. Kiedyś miałem problem z garbieniem się. Dzięki "Tańcowi z gwiazdami” udało mi się to zmienić. Garbienie się to najgorszy problem dla tancerzy, bo przez to burzy się cała sylwetka.
• Teraz wydaje pan nową płytę. Czego mogą spodziewać się fani?
– Będzie to płyta bardzo taneczna i będzie składała się z kilkunastu piosenek. Straciłem kontakt z Delfinami i musiałem zmienić miejsce nagrywania płyty. Pomogło mi jednak wielu ludzi, przez co płyta powinna odnieść spory sukces.
• Razem z Delfinami udało wam się wylansować jeden z największych przebojów ostatnich lat, "Jej czarne oczy”. Jaka była historia powstania tej piosenki?
– Dostałem te melodię od chłopaków z zespołu i szukałem elementu łączącego Polskę i Rosję. Wtedy zauważyłem, że w Polsce bardzo popularna jest piosenka "Oczy czarne”. Zaciekawił mnie zwłaszcza fakt, że jest ona śpiewana przede wszystkim po rosyjsku. Zacząłem kombinować i wyszły "Jej czarne oczy”.
• Czy prawdą jest, że inspiracją była pańska ówczesna sympatia?
– Zazwyczaj jest tak, że najpierw powstaje hit, a dopiero później powstaje historia jego powstania. Jednak w tej plotce jest trochę prawdy. Miałem wtedy przyjaciółkę, którą poznałem nad jeziorem Bajkał. To była pół-Rosjanka, pół-Koreanka. Spędziliśmy wtedy razem bardzo dużo czasu. Po części była ona inspiracją dla powstania tej piosenki.
• Jaka powinna być idealna kobieta?
– Nie mam ideału i nie patrzę na wygląd. Kobieta przede wszystkim musi potrafić mnie zrozumieć. Nie obchodzi mnie kolor jej włosów.
• A powinna być to Polka czy Rosjanka?
– Zdecydowanie Polka, bo w tym kraju mieszkam i czuję się Polakiem. Poza tym, one bardziej mi odpowiadają. Kiedy wyjeżdżam do Rosji, spotykam wiele Rosjanek i widzę dużą różnicę między obiema nacjami. Rosjanki są bardziej wymagające i zachowują się jak księżniczki czekające na swojego księcia na białym koniu. Polki są bardziej wyzwolone, co mi się bardzo podoba.