To może prawdziwy hit jesieni. Pierwsze dwa odcinki kręconego w Kazimierzu Dolnym serialu „W rytmie serca” obejrzało ponad 2,4 mln widzów. Produkcja Telewizji Polsat to jak do tej pory najlepszy debiut tego sezonu.
Tak dobry rezultat to bez wątpienia wynik atrakcyjnej mieszanki, na którą złożyły się plejada znakomitych aktorów, intrygujący scenariusz oraz Kazimierz Dolny pełniący rolę malowniczego tła. Nakręcony z dużym rozmachem serial brawurowo łączy wątki miłosne, kryminalne i obyczajowe.
„W rytmie serca” to produkcja z gatunku „procedural”, co oznacza, że każdy odcinek stanowi odrębną, zamkniętą historię. W poszczególnych epizodach zamykać się będą wątki medyczne i kryminalne, w które często zamieszani będą pacjenci miejscowej przychodni.
Głównym bohaterem serialu jest dr Żmuda. Ambitny i uzdolniony chirurg decyduje się dołączyć do Lekarzy Bez Granic i wyruszyć do Afryki po tym, jak jego kariera w Warszawie legła w gruzach. W międzyczasie postanawia odwiedzić rodzinny Kazimierz. Jego powrót na prowincję sprawia, że dotychczas skrywane sekrety miasteczka zaczynają wychodzić na jaw, a sam bohater staje się obiektem westchnień dwóch pięknych kobiet - pielęgniarki Marii i aspirant Weroniki. Niespodziewanie Żmuda otrzymuje również propozycję pracy w miejscowej przychodni. Losy przystojnego chirurga będą spoiwem łączącym poszczególne odcinki. Jego niekonwencjonalne metody leczenia i fakt, że utyka na jedną nogę (choć aktorowi czasem zdarza się o tym zapominać), mogą przywodzić skojarzenia z popularnym doktorem House’em.
Niewątpliwie zaletą i ozdobą „W rytmie serca” są znakomite zdjęcia operatora Jarosława Żamojdy, który w przemyślanych kadrach oddaje nie tylko kluczowe dla produkcji emocje, ale przede wszystkim uroki Kazimierza. Ujęcia miasta w planie totalnym, często z wykorzystaniem dronów, regularnie przeplatają poszczególne sceny, raz ukazując Kazimierz tonący we mgle, innym razem spowity nocą. W rezultacie twórcom udało się podkreślić klimat i piękno tego miejsca, natomiast ujęcia na detale - Rynek, Zamek czy kościół farny, wzmacniają wyjątkowość miasta nad Wisłą.
Nie jest też Kazimierz jedynie pięknym ozdobnikiem serialu, lecz jego równoważnym bohaterem. Twórcy nie obawiają się przenosić akcji z pomieszczeń w plener, dzięki czemu budują wrażenie, że postaci autentycznie żyją w tym mieście: spacerują wieczorami po jego ulicach, bawią się w lokalnych pubach, przecinają Wisłę promem.
Na niektóre fabularne rozwiązania warto jednak spojrzeć z przymrużeniem oka. Pacjentów z Kazimierza nie przewozi się w serialu do szpitala w Puławach lecz w... Jabłonnej, Rynek miasta w kadrach z lotu ptaka świeci pustkami, a posterunek policji przeniesiono z Nadrzecznej do Kamienicy Celejowskiej. Ta ostatnia decyzja może się jednak wydawać uzasadniona. Ta XVII-wieczna budowla, dziś włączona w ramy Muzeum Nadwiślańskiego, przepięknie prezentuje się w serialu.
Ostatecznie produkcja Tadeusza Lampki to lekki serial w sam raz na niedzielny wieczór, oparty na wciągającym motywie miłosnym oraz intrygujących wątkach kryminalnych, z dużą dozą ciepłego humoru. Pięknie wyeksponowany, zachwycający Kazimierz jest jego oczywistym atutem.
W rolach głównych oglądamy Mateusza Damięckiego, Barbarę Kurdej-Szatan, Marię Dębską, Dariusza Troczka i Piotra Fronczewskiego. W kolejnych odcinkach gościnnie będą pojawiać się również takie gwiazdy, jak Zbigniew Zamachowski, Małgorzata Foremniak czy Eryk Lubos.
Trzeci odcinek serialu „W rytmie serca” już 17 września o godz. 20 na antenie Telewizji Polsat.