(fot. A. Krawiec)
Jaś Krawiec urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową, wiotkością kończyn, wodogłowiem i kilkoma innymi chorobami. Samodzielnie nie jest w stanie raczkować, ani siadać, ale jego rodzice nie tracą wiary, że kiedyś będzie w stanie chodzić. Zbierają pieniądze na jego rehabilitację i sprzęt ortopedyczny.
Rodzina państwa Krawców mieszka w Trzciankach (gm. Nowodwór), w powiecie ryckim. Rok temu urodziło im się kolejne dziecko, niestety już na etapie badań prenatalnych okazało się, że chłopczyk nie będzie zdrowy. Pomóc mogłaby operacja jeszcze na etapie ciąży, ale ta była wykluczona z uwagi na stan zdrowia matki, która miała za sobą dwie operacje kręgosłupa.
Jaś przyszedł na świat w maju 2019 roku z przepukliną rdzeniową, pęcherzem neurogennym (musi być cewnikowany), wiotkością kończyn, zespołem Arnolda Chiariego i wodogłowiem. Minął miesiąc zanim lekarze pozwolili na opuszczenie kliniki. Od tamtej pory każdy dzień dla jego rodziców jest walką o jego przyszłość. Pani Anna i Paweł Krawcowie starają się robić wszystko, by ich syn, mimo ogromu trudności, miał szansę na życie, które w jak największym stopniu będzie przypominało normalność.
– Moim marzeniem jest, aby Jaś samodzielnie chodził, by jak najmniej odczuwał skutki swojej choroby, by cieszył się dzieciństwem tak, jak inne dzieci. I by kiedyś wziął mnie za rączkę i szedł obok mnie – mówi Anna Krawiec, mama chorego chłopczyka.
Żeby marzenia rodziców Jasia i jego samego, mogły się spełnić, konieczna jest regularna, specjalistyczna rehabilitacja. Ta, z uwagi na epidemię, musi odbywać się obecnie w warunkach domowych. Koszty leczenia są wysokie, więc rodzina z Trzcianek uruchomiła internetową zbiórkę na stronie siepomaga (można ją znaleźć wpisując hasło Jas Krawiec), a także licytację "fantów" na Facebooku.
– Pieniążki zbieramy na terapie usprawniające, rehabilitację i turnusy, które są bardzo kosztowne. Powinniśmy jeździć na nie kilka razy w roku. Bardzo drogi jest także sprzęt ortopedyczny, którego za chwilę będziemy potrzebowali, bo Jaś jest coraz większy – tłumaczy pani Anna.
Bez wsparcia i specjalistycznej rehabilitacji, szanse na to, że Jaś będzie chodził, są niewielkie. Z uwagi na liczne wady wrodzone, nie jest jeszcze w stanie raczkować, ani siadać. Dla jego rodziców, każdy dzień wiąże się ze strachem o jego życie. Z uwagi na wodogłowie Jasia, istnieje permanentne ryzyko pogorszenia jego stanu i konieczności operacji wszczepienia przetoki (zastawki) odprowadzającej nadmiar płynu z komór mózgowych.
Mimo tych wszystkich trudności, jego rodzice nie załamują się. Podjęli wyzwanie, którego stawką jest los ich dziecka, a każdy uśmiech Jasia dodaje im sił. – Jaś jest radosnym i pogodnym dzieckiem, to dzięki niemy mamy tak ogromną wolę walki, a nasza miłość do niego jest ogromna – przyznaje mama chłopczyka.
Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć zbiórkę na leczenie "małego wojownika", jak Jasia Krawca nazywają jego rodzice, mogą to zrobić poprzez stronę https://www.siepomaga.pl/jas-krawiec. Na koncie zbiórki założonej w listopadzie zeszłego roku jest obecnie niewiele ponad 30 tys. zł.