Bocianie sejmiki o tej porze roku to nic nadzwyczajnego, ale tak liczne, jak ten, który nasz Czytelnik zaobserwował we wtorek w Żukowie w Działach Grabowieckich do codzienności nie należą. Żerowało tam kilkaset ptaków. To tym cenniejsze, że bocianów białych w Polsce stale ubywa.
– Pojechałem w teren, bo od dawna „polowałem” na takie zjawisko, ale to, że podglądając po drodze bocianie gniazda trafiłem na aż tak wielki sejmik, było zupełnym przypadkiem. Szczęście mi dopisało – opowiada Ryszard Molas, z wykształcenia geograf i afrykanista, dr nauk przyrodniczych, nauczyciel w jednym z zamojskich liceów oraz pasjonat ekologii i fotograf krajoznawca.
Podczas tej wycieczki na pokaźnym polu, które - gołym okiem widać – zostało niedawno zaorane, zobaczył bociany. Liczył, liczył, liczył i wyszło mu, że ptaków zebrało się tam co najmniej 250 a może nawet 300. – Gospodarz, właściciel pola mówił mi, że w okolicy lasu, gdzie nie mogłem już prowadzić obserwacji, były kolejne bociany. Według tego człowieka, mogło się ich tam zebrać w sumie nawet 500. Widywałem różne sejmiki, ale takiego jeszcze nigdy – zapewnia nasz rozmówca.
To co ujrzał, sfotografował i sfilmował (również dronem), a materiał przesłał do naszej redakcji. Obrazy z pola w Żukowie naprawdę robią wrażenie. To tym bardziej wyjątkowa obserwacja, że populacja bociana białego w Polsce spada.
– Ile mamy bocianów obecnie? Trudno stwierdzić, bo ich liczenie z założenia odbywa się co 10 lat. Kolejne będzie więc w 2024 – mówi Tomasz Kobylas, prezes Zamojskiego Towarzystwa Przyrodniczego. Ale dodaje, że nawet bez takich akcji baczny obserwator zdoła się zorientować, że tych ptaków ubywa.
Jeszcze jakiś czas temu można było żartować, że co piąty bocian na świecie to „Polak”. Dziś to się zmieniło. Podczas liczenia ptaków w 2004 stwierdzono, że bocianich par było w Polsce ok. 52 tys., ale po kolejnych 10 latach populacja zmalała do ok. 47 tys.
– Powodów jest kilka. To m.in. fakt, że coraz mniej jest terenów podmokłych, rolnicy też inaczej gospodarzą, np. nie koszą swoich łąk, które zarastają chaszczami i dla bocianów są mniej przyjazne. Poza tym zmienia się wieś. Kiedy były strzechy, bociany na dachach budowały gniazda, teraz raczej spotkać je można na słupach energetycznych – opowiada Kobylas.
Dodaje, że jeszcze jakiś czas temu „bocianim zagłębiem” w Lubelskiem były tereny położone nad Tanwią w gminie Łukowa (pow. biłgorajski). Teraz już tak nie jest. Najwięcej tych ptaków można jeszcze spotkać w miejscowościach położonych wzdłuż Bugu. Ale Lubelszczyzna w tej konkurencji zdecydowanie przegrywa z Podlasiem, gdzie struktura rolnictwa jest nieco inna, a środowisko naturalne mniej zmienione przez człowieka.
Tomasz Kobylas podpowiada, że jeśli ktoś chciałby na własne oczy zobaczyć bociani sejmik, to powinien się pospieszyć, bo to już prawie ostatni moment, by zobaczyć ptaki zbierające się przed wylotem w kierunku Afryki. Zwłaszcza, że pierwsze grupy już ruszyły, a według ornitologów niektóre nawet minęły cieśninę Bosfor.
– Teraz rzeczywiście można się na nie natknąć w miejscach, gdzie żerują przed wylotem. Np. na polach, najlepiej świeżo po orce, kiedy ziemia została ruszona, nory nadszarpnięte, a gryzonie ratują się ucieczką, przez co stają się dla bocianów łatwiejszym łupem – podpowiada przyrodnik. Podkreśla, że opowieści o bocianach zajadających się żabami z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. Bo te ptaki, owszem, czasem jakąś żabę złapią i zjedzą, wolą np. myszy, nornice a nawet chomiki a czasem robaki. – Mogą po prostu dać bocianom większy zastrzyk energetyczny niż żaba – wyjaśnia ekspert.
Do kiedy będziemy mogli oglądać bociany na naszych polach i łąkach? Podobno te spóźnialskie, starsze, ruszają w podróż nawet pod koniec września. Wyprawę do Afryki najwcześniej zaczynają te, które do pokonania mają najdłuższą drogę. – Na moje oko, te z Żukowa mogły pochodzić z Warmii i Mazur. Były w dobrym stanie. Nasze bociany jeszcze siedzą w gniazdach – dzieli się swoimi spostrzeżeniami Ryszard Molas.
A Tomasz Kobylas zapowiada, że powrotu ptaków należy się, jak co roku, spodziewać w marcu. – One mają taką niesamowitą zdolność zapamiętywania miejsc, w których się wychowały. Jest więc duża szansa, że wrócą do tych samych gniazd, które teraz opuszczają. Może wtedy nawet dochodzić do walk o miejsce między starymi i młodymi – przewiduje prezes ZTP.