ROZMOWA z Aleksandrą Mirosław z KW Kotłownia Lublin, mistrzynią świata we wspinaczce sportowej na czas
- Odpoczywasz po zakończonym sezonie, czy cały czas myślisz o wspinaczce?
Cały czas mam w głowie wspinanie. Pomimo tego, że zakończyłam oficjalną część sezonu po Mistrzostwach Europy, to jeszcze czekał na mnie jeden start w zawodach w kategorii masters – China Open. Był on dla mnie pod tym kątem ważny, że był rozgrywany w konkurencji olimpijskiej. Zajęłam czwarte miejsce i prosto z Chin poleciałam do Austrii. Tam przez tydzień był obóz treningowy, podczas którego podsumowaliśmy sezon. Teraz miałam tydzień odpoczynku i od poniedziałku ruszamy z przygotowaniami. 16 grudnia wylatuję znowu do Austrii na tygodniowy obóz.
- Można powiedzieć, że ten sezon udał ci się w 150 proc. Zdobyłaś złote medale na Mistrzostwach Świata i Europy, a do tego wywalczyłaś kwalifikację olimpijską…
Założenia z początku sezonu zostały zrealizowane i to ponad moje oczekiwania. Głównym celem był złoty medal Mistrzostw Świata, obrona tytułu. Kwalifikacja olimpijska była, nie tyle co drugorzędną sprawą, ale jednak myślałam, że wystąpię na specjalnych zawodach kwalifikacyjnych w Tuluzie, które są za dwa tygodnie. Zrealizowałam plan minimum, maksimum i każdy możliwy. Mistrzostwa Europy były dopełnieniem całego sezonu i spełnieniem mojego małego marzenia.
- Przy okazji swoich startów mogłaś też podglądać rywalki w akcji. Na ile taka wiedza pomoże ci w przyszłym roku?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że żadna z nich nie przystopuje, wszystkie będą się przygotowywać, żeby walczyć o medale olimpijskie. Tak naprawdę to mistrzostwa kontynentów pokażą, w jakiej formie są potencjalne kandydatki do medali, w tym też ja, bo wystartuję na tych zawodach w marcu w trójboju olimpijskim. Na pewno Tuluza pokaże, kto jeszcze zakwalifikuje się na igrzyska. Dla mnie ważna będzie informacja, która ze sprinterek to zrobi, jeżeli w ogóle. To nada kształt moim przygotowaniom.
- Skupmy się na dwóch konkurencjach: boulderingu i prowadzeniu. Po zawodach China Open mówiłaś, że masz sporo notatek i analiz. Jakie wnioski z nich wyciągnęłaś?
Dla mnie fajną informacją było to, że zdecydowanie lepiej się wspinałam. Podczas Mistrzostw Świata w Hachioji w ogóle nie byłam na to przygotowana. Było widać te dwa przepracowane miesiące. Nie przyniosło to takiego rezultatu, że nagle byłam czwarta czy piąta w tych konkurencjach, ale dało mi to poczucie, że idziemy w dobrym kierunku. Nie oszukujmy się – w finałach China Open czy Mistrzostw Świata znajdowały się nazwiska regularnych finalistek Mistrzostw Świata czy Pucharu Świata. Dla mnie takie poczucie luzu i zmniejszenie chociażby najmniejszego dystansu, które niekoniecznie zaprocentuje tym, że będę wyżej w klasyfikacji, jest sygnałem, że to, co robimy, ma sens.
- Masz już rozpisany dokładny plan przygotowań na kolejne miesiące?
Razem z trenerami i Polskim Związkiem Alpinizmu tworzymy finalny plan szkolenia do igrzysk olimpijskich. Mam już zarys wszelkich zgrupowań i wyjazdów treningowych. Teraz trwają ostatnie modyfikacje. Od poniedziałku ruszamy z nowym planem treningowym i nowym cyklem przygotowań ukierunkowanym na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.