ROZMOWA Z Andrzejem Gutkiem, piłkarzem Lublinianki, byłym zawodnikiem Motoru
- Lublinianka przegrała w sobotę z Motorem 0:1, ale chyba mogliście być zadowoleni ze swojej postawy?
– Czy ja wiem? Za parę tygodni nikt nie będzie pamiętał, że mecz był wyrównany. Liczy się, kto wygrał. Myślę, że przed przerwą byliśmy za mało agresywni. Szkoda też strzału Patryka Czułowskiego, gdyby jego bomba z dystansu wpadła do siatki, to pewnie wszystko ułożyłoby się inaczej. A tak Motor przeważał, częściej był przy piłce i może nie miał klarownych okazji, ale był dużo groźniejszy od nas.
- W drugiej połowie i dogrywce mecz był już bardziej wyrównany...
– Czujemy niedosyt, bo zasłużyliśmy na to, żeby dotrwać do rzutów karnych. A tam wiadomo, że kwestia zwycięzcy byłaby już loterią. Stało się jednak inaczej i pechowo przegraliśmy to spotkanie. Dla obu drużyn, to był jednak dopiero początek wiosny. Czekamy na pierwszą ligowa kolejkę i wszyscy liczymy, że uda się utrzymać. Rozegraliśmy za dużo dobrych meczów w pierwszej rundzie, żeby żegnać się z tą ligą. Teraz trzeba jednak znowu udowodnić, że zasługujemy na utrzymanie.
- Motor jest dla pana głównym kandydatem do awansu?
– Chciałbym, żeby wygrali naszą grupę i będę im kibicował. Nie będzie im jednak łatwo, bo jest kilku silnych rywali. Są przecież kluby z Rzeszowa, a do tego Karpaty Krosno. Moim zdaniem najważniejszy będzie początek rundy wiosennej. Jeżeli szybko odpalą, to powinno być dobrze. Wszyscy będziemy mądrzejsi po trzech, czterech meczach.
- A czego brakuje jeszcze Lubliniance? Ciągle mówi się, że napastnika, żeby zaostrzyć rywalizację z przodu...
– Wiadomo, że rywalizacja, to dobra rzecz, bo dzięki temu wszyscy podnoszą swoje umiejętności. Wierzę jednak, że „Majo” (Mateusz Majewski – red) weźmie na siebie ciężar zdobywania goli. Patrząc na sparingi naprawdę strzelił kilka ładnych bramek i widać, że łapie formę. Oby równie dobrze było w lidze.