Lublinianin konsekwentnie buduje swoją pozycję w zawodowym boksie w naszym kraju. W sobotę w Kościerzynie zwyciężył Maksyma Mischenko w trudnym ośmiorundowym pojedynku
Kalinowski był faworytem tej walki. 30-letni Ukrainiec dopiero wraca na zawodowy ring po przerwie spowodowanej wojną w swoim kraju. W tym czasie był na wojnie i służył w ukraińskiej armii. W 2023 r. postanowił jednak odbudować swoją karierę, a w ostatnim czasie pokonał w niezłym stylu dwóch słabszych przeciwników. W efekcie dostał szansę walki z Kalinowski, a ich zmagania miały rangę eliminatora do walki o pas zawodowego mistrza Polski.
W ringu okazało się jednak, że przewidywania są niewiele warte, ponieważ walka była od samego początku bardzo wyrównana. Na pewno pewnym minusem był fakt, że było w niej mało czystego boksu. Każda runda przebiegała według podobnego schematu. Pierwsze sekundy należały do Mischenki, który zaczynał bardzo żwawo. Później jednak opadał z sił i inicjatywę przejmował Kalinowski. Lublinianin miał jednak utrudnione zadanie, ponieważ Ukrainiec usilnie dążył do klinczu, czym utrudniał zadawanie ciosów. Kilka jednak doszło do celu, najwięcej chyba w drugiej rundzie, w której Kalinowski bił bardzo celnie w głowę 30-latka. I kiedy wydawało się, że Polak spokojnie zwycięży przyszła końcówka ósmej, ostatniej, rundy. Kalinowski poszedł na całość i próbował udowodnić swoją przewagę. Niestety, jego atak okazał się zbyt odważny, za co został błyskawicznie ukarany. Prawy sierpowy dotarł do twarzy lublinianina powalając go na deski. Bokser z naszego regionu bardzo szybko się podniósł, ale ta sytuacja spowodowała, że wynik stał się niewiadomą. Ostatecznie, chwilę później, wszyscy sędziowie wskazali jako zwycięzcę Kalinowskiego. Trzech z nich widziało jego triumf w stosunku 76:75, jeden aż 78:73. – Dostałem cios w końcówce walki, ale ja schyliłem się po prostu po drobne, które wypadły mi z kieszeni – żartował po zakończeniu pojedynku Kajetan Kalinowski na antenie Polsat Sport Fight. – Mówiąc bardziej serio, to słabo mi się boksowało i sporo rzeczy jest do poprawienia. Zwycięstwo jest ważne, ale mam sporo rzeczy do poprawienia. Mischenko to twardy rywal, który jest trudny do trafienia. Na koniec bardzo chciałem go mocno trafić i się po prostu zagapiłem – dodawał Kalinowski.
W Kościerzynie w ringu pojawił się także Paweł Nowaczyński. Kolejny z lublinian zmierzył się z Damianem Smagiełem. Pojedynek trwał pełne cztery rundy, które, oprócz pierwszej, były pokazem boksu w wykonaniu pięściarza z naszego regionu. Bił on całymi seriami, trafiając zarówno korpus jak i głowę przeciwnika. Werdykt sędziów nie był więc zaskoczeniem – arbitrzy w komplecie jako triumfatora widzieli Nowaczyńskiego.