Siatkówka plażowa Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek zaliczyły nieudany turniej w Gstaad. Polki pożegnały się z imprezą już po fazie grupowej
Przypomnijmy, ze Kołosińska na co dzień reprezentuje barwy MKS TPS AZS UMCS Lublin, a Kociołek to zawodniczka UKS SMS Łódź. Tydzień temu nasz eksportowy duet spisał się rewelacyjnie w portugalskim Espinho, gdzie w czterogwiazdkowym turnieju zajął 4 miejsce. Kilka dni później w pięciogwiazdkowym turnieju w Szwajcarii już tak dobrze nie było.
Nasze zawodniczki rozpoczęły zmagania od kwalifikacji, w których po morderczym boju pokonały parę z Brazylii Ana Patricia i Rebecca. W pierwszym secie lepsze były zawodniczki z Ameryki Południowej, które wygrały 21:19. Później jednak inicjatywę przejęły Polki, które kolejną partię wygrały do 12. W tie-breaku również lepsze były Biało-Czerwone triumfując 15:11.
W fazie grupowej Kołosińska i Kociołek nie miały już zbyt wiele do powiedzenia. Zmagania w tej rundzie rozpoczęły od konfrontacji z Amerykankami Summer Ross/Sara Hughes. Ten pojedynek był bardzo wyrównany, a o ostatecznym wyniku decydowały detale. W pierwszym secie Biało-Czerwone prowadziły już nawet 14:10, ale rywalki szybko doprowadziły do remisu. W końcówce tej partii było jeszcze 19:19. Dwie ostatnie piłki należały jednak do reprezentantek USA. W kolejnej odsłonie gra była jeszcze bardziej na styku, ale tę partię również wygrały Ross i Hughes, tym razem 23:21.
Niestety, naszym zawodniczkom nie wyszedł też mecz o pozostanie w szwajcarskiej imprezie. Ich przeciwniczkami były Niemki – Julia Sude i Chantal Laboureur. Pierwsza partia tej konfrontacji była praktycznie bez historii, a Polki oddały ją praktycznie bez walki przegrywając do 12. W drugim secie inicjatywę posiadały Biało-Czerwone, ale więcej zimnej krwi w końcówce zachowały Niemki wygrywając tę odsłonę 21:18.
Cały turniej wygrały Kanadyjki Melissa Humana-Paredes i Sarah Pavan, które w finale ograły 21 Sude i Laboureur. Na najniższym stopniu podium stanęły inne członkinie reprezentacji Klonowego Liścia Heather Bansley, Brandie Wilkerson.