W sobotę rozpoczyna się Tour de France, największy wyścig na świecie. W tym roku kolarze do pokonania mają 3516 km. Wielkim faworytem Wielkiej Pętli jest Christopher Froome. Kibice nad Wisłą liczą przede wszystkim na Rafała Majkę, który po raz pierwszy startuje w tym wyścigu jako lider swojej drużyny.
Tegoroczny Tour de France może być jednym z najszybszych wyścigów w historii. Wszystko przez fakt, że organizatorzy przygotowali wiele płaskich odcinków, które będą rajem dla sprinterów.
Najpierw jednak okazję do zaprezentowania swoich umiejętności będą mieli specjaliści od jazdy indywidualnej na czas, bowiem Wielka Pętla rozpocznie się od liczącej 13 km jazdy na czas w niemieckim Dusseldorfie.
Czasówka i sprinterzy
Nasi zachodni sąsiedzi liczą, że po tym etapie żółtą koszulkę lidera założy Tony Martin. Niemiec z Team Katusha-Alpecin to prawdziwy specjalista od „czasówek”: podczas mistrzostw świata w tej konkurencji aż cztery razy stawał na najwyższym stopniu podium. Ostatni raz zrobił to w minionym roku w katarskim Doha, dlatego w Dusseldorfie pojedzie w tęczowej koszulce mistrza świata.
Kolejne dni organizatorzy przeznaczyli dla sprinterów, wśród których wyróżnia się dwóch zawodników: Mark Cavendish i Andre Greipel. Na chwilę obecną faworytem tego pojedynku jest Niemiec z Lotto Soudal, który wygrał już 11 etapów Tour de France. Forma Cavendisha jest natomiast wielką zagadką. Brytyjczyk z Dimension Data w tym sezonie ścigał się bardzo mało. Wszystko przez gorączkę gruczołową, która zabrała mu trzy miesiące treningów.
32-latek ma jednak wyjątkową motywację: w Wielkiej Pętli wygrał już 30 etapów. Liderem tej klasyfikacji jest słynny Eddy Merckx, który ma na swoim koncie 34 triumfy etapowe. Cavendish w formie jest w stanie przegonić słynnego Belga, zwłaszcza, że Brytyjczyk w przeszłości już wygrywał seriami w Tour de France. Rekordowy pod tym względem był rok 2009, kiedy na swoją korzyść rozstrzygnął aż sześć etapów.
Podjazdy i królewski etap
„Górale” walczący o zwycięstwo w klasyfikacji końcowej do akcji wkroczą najprawdopodobniej dopiero w drugim tygodniu wyścigu. 9 lipca czeka ich pierwszy prawdziwe ciężki etap, kiedy będą wspinać się na cztery potężne szczyty.
Ciekawie powinno być również 14 lipca podczas odcinka wiodącego z Saint Giron do Foix. Liczy on zaledwie 100 km, ale peleton będzie musiał wjechać na Mur du Peguere, gdzie nachylenie szosy sięga nawet 18 procent. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że 14 lipca to Święto Narodowe Francji, więc do ataku ruszy cała rzesza przedstawicieli gospodarzy.
Losy Tour de France rozstrzygną się jednak najprawdopodobniej 19 lipca, kiedy zostanie rozegrany królewski etap z La Mure do Serre-Chevalier. Wszystko przez dwa legendarne podjazdy Col du Telefgraphe (1556 m n.p.m) oraz Col du Galibier (2642 m n.p.m.).
Po prostu kocham ten wyścig
Kto jest faworytem Tour de France? Odpowiedź wydaje się prosta. Christopher Froome ma wszystko, aby odnieść czwarty triumf w najtrudniejszym wyścigu świata. Wcześniej wygrywał w 2013, 2015 i 2016 roku.
W ostatnich latach nie udało mu się triumfować jedynie w 2014 r., kiedy zaliczył upadek i musiał wycofać się ze zmagań.
- Tour de France jest wyjątkowym wyścigiem, a wygranie go po raz czwarty byłoby czymś po prostu niesamowitym. Celowanie w czwarte zwycięstwo daje mi wiele motywacji. Dla mnie każdy Tour opowiada inną historię i charakteryzuje się inną bitwą o żółtą koszulkę, a później, zawsze w inny sposób trzeba jej bronić. Ja po prostu kocham ten wyścig. To jest uczucie, jakiego nie możesz doświadczyć w żadnym innym wyścigu Nie sądzę, że tegoroczna trasa Tour de France pasuje mi tak jak poprzednie. Jest niedostatek finiszów na podjeździe i kilometrów jazdy na czas. Oznacza to, że różnice w klasyfikacji generalnej będą mniejsze, a tym samym rywalizacja będzie mocniej ekscytowała kibiców. Zamierzam zrobić, co w mojej mocy i wykorzystywać każdą sytuację, która wydarzy się na szosie - powiedział w materiałach prasowych Team Sky Chris Froome.
Peleton
Jednak lista kandydatów do najwyższych miejsc w klasyfikacji generalnej jest długa. Bardzo wysokie notowania ma Australijczyk Richie Porte, który niedawno wygrał Tour de Romandie, a w Critérium du Dauphiné zajął drugie miejsce.
To wspomniany Nairo Quintana, który we Francji już dwa razy był drugi, raz trzeci, a ma też na koncie zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Giro d’Italia i Vuelta a Espana. W maju zajął też drugie miejsce w Giro po bardzo ciężkim wyścigu, co może działać na jego niekorzyść. Nie można też zapominać o jadącym w tej samej drużynie Alejandro Valverde. To kolarz, który wygrywa najważniejsze wyścigi klasyczne i tygodniowe, wygrywa górskie etapy... W klasyfikacji generalnej Wielkiej Pętli był już 4 i 3. Tylko w tym sezonie wygrał Vuelta a Andalucía, Vuelta a Murcia, Volta a Catalunya, Vuelta al País Vasco, La Flèche Wallonne i Liège-Bastogne-Liège. Na razie jednak Valverde zapowiadał, że do Francji jedzie przede wszystkim pomagać Quintanie.
Jak zawsze faworytem jest Alberto Contador, który w swojej karierze wygrał już wszystkie wielkie tury. Groźny będzie Romain Bardet, który minioną edycję zakończył na drugim stopniu podium.
Na czele Astany pojedzie będący w życiowej formie Jakob Fuglsang (pokonał Porte w Critérium du Dauphiné) i wracający do ścigania po kontuzji Fabio Aru. Na czele zespołu Orica-Scott wystartują Simon Yates i wracający po kontuzji Esteban Chaves. Canondale Drapac to kolejny kolumbijczyk, czyli Rigoberto Uran i Andrew Talansky, z którym Rafał Majka niedawno przegrał klasyfikację generalną Tour of California.
Niezmienny element
- Nie wierzę, że Froome odniesie bezproblemowe zwycięstwo. Jego głównym rywalem będzie Nairo Quintana, ale groźni powinni być również Romain Bardet i Richie Porte - wylicza Dariusz Baranowski, były kolarz, a obecnie komentator Eurosportu, który w 1998 roku ukończył Tour de France na 12 miejscu. - To było jednak inne kolarstwo. Wtedy inne wyścigi były dużo lżejsze, a Tour de France wyróżniał się swoim poziomem. Dziś mocne ściganie jest również we Włoszech, Hiszpanii czy Szwajcarii. W Tourze jednak jeden element pozostał niezmienny. To wciąż najbardziej medialny wyścig świata - podkreśla Dariusz Baranowski.
Jestem gotowy
Polscy kibice najbardziej liczą na Rafała Majkę. Brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro pojedzie jako lider BORA-hansgrohe i do pomocy będzie miał między innymi Pawła Poljańskiego i Macieja Bodnara.
Forma 27-latka z Zegartowic jest wysoka, o czym świadczy niedawne zwycięstwo w Tour of Slovenia. - Po trzech tygodniach treningów w Sierra Nevada słoweński wyścig jest dobrym sprawdzianem. Myślę, że teraz jestem gotowy na Tour de France - powiedział portalowi onet.pl Rafał Majka.
- Ostatnie tygodnie, podczas których osiągnęliśmy dobre wyniki dały nam pewność siebie. Jesteśmy głodni tego, by kontynuować to podczas Touru. Cele, jakie sobie postawiliśmy zaważyły na tym, kogo wybraliśmy do składu. Musimy wspierać naszych dwóch liderów, a więc mieć zawodników na odcinki płaskie, sprinterskie i górskie. Jestem pewien, że mamy taki skład, w związku z czym nie mogę się już doczekać startu w Düsseldorfie - powiedział klubowej stronie Enrico Poitschke, dyrektor sportowy grupy.
W BORA-hansgrohe jedzie także Peter Sagan. Aktualny mistrz świata (obronił tytuł zdobyty w 2015 roku) wygrał podczas swoich startów w Wielkiej Pętli siedem etapów, od 2012 roku wygrywa klasyfikację punktową. Lista jego zwycięstw w różnych wyścigach klasycznych i etapowych imponuje, a podczas Tour de France zapewne się powiększy.
Od startu do mety
- Myślę, że Rafał może namieszać w tym wyścigu, bo ma mocną grupę. Ma go kto chronić na płaskich odcinkach. Z kolei w górach na szczyt powinni dowieźć go Poljański i Emanuel Buchmann - dodaje Baranowski.
Istotną rolę w Tour de France powinien odegrać również Michał Kwiatkowski z Team Sky. Były mistrz świata będzie pomagał odnieść Froome’owi czwarte zwycięstwo w Tour de France.
Tradycyjnie już cały wyścig będzie można śledzić na antenie Eurosportu. Tym razem jednak słowo „cały” nabiera szczególnego znaczenia. Eurosport pokaże wszystkie 21 etapów od momentu startu do mety. - I to jest wyzwanie również dla komentatorów. Na szczęście jest nas kilku, więc wierzę, że damy radę. Niemniej jednak, te trzy tygodnie będą dla nas bardzo wyczerpujące - kończy Baranowski.
Tour po lubelsku
W sobotę w województwie lubelskim zostanie rozegrany ostatni etap Międzynarodowego Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Wielonarodowy peleton wyruszy o 10.20 ze Świdnika. Finisz jest zaplanowany na godzinę 14.18 na Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Wcześniej kolarze przejadą m.in. przez Łęczną, Ostrów Lubelski, Lubartów i Krasienin. Wśród uczestników wyścigu jest kilka bardzo znanych twarzy. W peletonie znajdują się m.in. Adrian Kurek (mistrz Polski), Marek Rutkiewicz czy lublinianin Piotr Gutek. - Spodziewam się ucieczek. Drużyny będą zadowolone z układu sił po piątkowym etapie z Mielca do Krosna i pozwolą najwyżej na odjazd zawodników, którzy nie będą zagrażali liderowi - mówi Tadeusz Skorek, dyrektor wyścigu.
Dwa lata temu (na zdjęciu) w Lublinie został rozegrany 1. etap Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków.