Dusan Radović po zaledwie dziewięciu meczach w roli trenera Startu Lublin może stracić pracę, FOT. PRZEMYSLAW GĄBKA/STARTLUBLIN.PL
Kibice Startu nie mają w tym sezonie zbyt wielu powodów do radości. We wtorek musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę. Lublinianie przegrali w Radomiu z tamtejszą Rosą aż 47:94. Niewykluczone, że po tej porażce pracę straci Dusan Radović
Działacze czerwono-czarnych zdecydowali się na zmianę trenera po tym, jak Paweł Turkiewicz w dziesięciu meczach osiągnął bilans dwóch zwycięstw i ośmiu porażek. Niestety roszada na ławce nie przyniosła wielkich korzyści.
Tymczasowy szkoleniowiec Michał Sikora zanotował zwycięstwo nad mistrzem Polski – Stelmetem Zielona Góra. Dusan Radović ciągle nie doczekał się jednak kompletu punktów w roli trenera Startu, a próbował już dziewięć razy.
W klubie poważnie zastanawiają się czy dalsza współpraca z serbskim szkoleniowcem ma jeszcze sens.
– Nie doszło do zmiany trenera – wyjaśnia Paweł Balcerek, rzecznik prasowy Startu. – Sytuacja jest jednak dynamiczna i działacze cały czas zastanawiają się, co będzie najlepsze dla klubu – dodaje.
W Radomiu Marcin Salamonik i jego koledzy znowu spisywali się przyzwoicie przez pół spotkania. Do przerwy przegrywali „tylko” 27:37. Po zmianie stron zostali jednak kompletnie rozbici. Wynik drugiej połowy? 59:20 na korzyść gospodarzy, a w sumie porażka różnicą aż 47 punktów.
– Pierwsze dwie kwarty graliśmy ok. Później nie mogliśmy zatrzymać CJ Harrisa i Torey’a Thomasa. Mieli bardzo dobry dzień rzutowy, to prawdziwi zawodnicy, którzy moim zdaniem z Rosą powalczą w finale ligi. Gratulacje dla rywali – powiedział krótko po zawodach Dusan Radović.
Harris i Thomas w sumie trafili aż 11 trójek, przy zaledwie 15 próbach. Cały zespół miejscowych przymierzył za trzy 18 razy na 37 rzutów. Przyjezdni w tej statystyce mieli bilans… 2/22.
– Pierwsza połowa była przyzwoita, ale na koniec efekt jest taki sam, bo przegraliśmy kolejny mecz. Ciężko coś powiedzieć po takim spotkaniu. Można zapytać, co rywale jedli na obiad, bo mieli niesamowitą skuteczność – dodawał Grzegorz Małecki, który ma także nadzieję, że Start jeszcze odbije się od dna.
– Przeciwnik pokazał nam miejsce w szeregu. Przed nami naprawdę bardzo dużo pracy, ale na zakończenia rozgrywek jest jeszcze kilka kolejek. Dlatego liczę, że uda się jeszcze coś wygrać, bo niżej spaść już nie możemy.
Szkoleniowiec miejscowych Wojciech Kamiński mimo bardzo wysokiego zwycięstwa pochwalił ekipę z Lublina za pierwszą połowę. – Grali dobrze i walczyli, naprawdę nie grało nam się łatwo. Po przerwie dali nam się troszeczeczkę rozegrać i skończyło się tak, jak wszyscy widzieli. Bardzo się cieszymy, bo to było dobre przetarcie przed faza play-off, kiedy trzeba będzie grać, co dwa dni – wyjaśnia trener Kamiński.