Rozmowa z Mateuszem Dziembą, kapitanem Pszczółki Startu Lublin
Jakie myśli chodzą po głowie po takim spotkaniu?
– Na razie jeszcze po mojej głowie nie chodzą żadne myśli. Aktualnie czuję straszny ból, bo takiego meczu dawno nie przegrałem. Jeżeli szukać pozytywów, to fajnie, że cały zespół zagrał dobrze, chociaż mieliśmy przeciwnika na bardzo wysokim poziomie. To był mecz jednej akcji. Wielka szkoda, bo w pewnym momencie mieliśmy aż 11 punktów przewagi. W końcówce pozwoliliśmy im rzucać za 3 punkty i w ten sposób nas dogonili.
Wasz słabszy początek spotkania był związany z tremą związaną z debiutem w Lidze Mistrzów?
– Większość z nas lekko obawiała się Casademont Saragossa. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy do końca, jaki będzie poziom rywala. Dla nas to była podróż w nieznane. W pewnym momencie jednak uwierzyliśmy, że ten mecz jest do wyciągnięcia. Okazało się, że gra w Lidze Mistrzów nie jest taka straszna, chociaż trzeba pamiętać, że spotkanie toczyło się w znacznie wyższym tempie niż rozgrywki w Energa Basket Lidze.
Czy ten mecz był lekcją, którą można wykorzystać na krajowych parkietach?
– Tak. Po 6 meczach w fazie grupowej, a może nawet większej ilości w przypadku awansu do fazy play-off, staniemy się lepszymi zawodnikami. Ja po raz kolejny uświadomiłem sobie, że gra się do samego końca. Myślę, że takie mecze pozwolą nam wejść na jeszcze wyższy poziom.
W kontekście poniedziałkowej rywalizacji ze Śląskiem Wrocław mecz z Casademont przyniósł wam więcej dobrego czy złego?
– Co nas nie zabije, to nas wzmocni. To jest lekcja pokory i okazja do zdobycia doświadczenia. Będziemy analizować to spotkanie i wyciągać wnioski. Na gorąco mogę powiedzieć, że jeżeli jesteśmy w stanie nawiązać walkę z Hiszpanami, to na polskich parkietach możemy walczyć z każdym.
Okres pomiędzy drugą, a czwartą kwartą to był najlepszy fragment Pszczółki Start w tym sezonie?
– Każdy dołożył coś od siebie, zdobył jakieś punkty, więc to mówi samo za siebie. Jeżeli każdy zdoła się wspiąć na swój najwyższy poziom, to jesteśmy bardzo groźną drużyną. To w środę potwierdziliśmy. W zachowaniu rywali widać było uznanie dla naszej postawy.
Która z gwiazd Casademont zrobiła na panu największe wrażenie?
– Nicolas Brussino. Argentyńczyk ma warunki do grania na pozycji obwodowej. To bardzo ciekawy gracz z niesamowitą techniką. Wykorzystał ją w meczu z nami w sposób perfekcyjny. Można się na nim wzorować.