Po nieprawdopodobnie emocjonującym widowisku koszykarze lubelskiego pierwszoligowca minimalnie przegrali z liderem tabeli. Wynik sobotniego spotkania rozstrzygnął się w ostatniej sekundzie dogrywki.
http://get.x-link.pl/9bf02454-8de4-e9cc-5967-2e51c8c9c40d,de059b2e-f04b-8da4-d387-58ab1b2064c1,embed.html
Do podopiecznych Dominika Derwisza nie można mieć zbyt dużych pretensji o sobotnią porażkę. Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli przyjezdni, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali i należą do grona głównych faworytów rozgrywek na pierwszoligowym froncie.
Niepotrzebnie podeszliśmy do tego meczu tak mocno stremowani – przyznał Alan Czujowski. Spętane ręce sprawiły, że krośnianie rozpoczęli od serii 8:0. – To już na samym początku ustawiło nas w roli goniących rywala – przyznał Czujkowski.
Przeciwnika udało się doścignąć dopiero w 17 min, kiedy Grzegorz Mordzak doprowadził do remisu 27:27. Do odrobienia pokaźnych strat w dużej mierze przyczynił się Kamil Michalski.
Rozgrywający Wikany-Startu powoli wraca do dobrej formy. W sobotę grał bardzo odważnie, nie bał się wchodzenia w kontakt, a piłka po jego rzutach bardzo często odnajdywała drogę do kosza. – Ciągle ciężko jest mi wejść w rotację stosowaną przez Dominika Derwisza. Z każdym tygodniem czuję się jednak coraz lepiej, dlatego liczę, że wahania mojej formy będą coraz rzadsze – dodał Kamil Michalski.
Gospodarze na pierwsze prowadzenie wyszli dopiero w 33 min, kiedy do kosza za trzy punkty trafił Alan Czujkowski. Miejscowi stanowczo zbyt często szukali w sobotę szczęścia w rzutach z dalekiego dystansu. W sumie oddali takich prób aż dziewiętnaście, z czego powodzeniem zakończyły się jedynie trzy.
Końcówka regulaminowego czasu gry była bardzo nerwowa. Kiedy na pięć sekund przed końcową syreną Wikanę-Start na prowadzenie wyprowadził Marcel Wilczek, publiczność w hali MOSiR wpadła w ekstazę. Ostatnia akcja należała jednak do krośnian. Wprawdzie rzut Dariusza Oczkowicza był nieskuteczny, ale równo z syreną udaną dobitkę zaliczył Marcin Malczyk i doprowadził do dogrywki.
W niej wynik bez przerwy oscylował w granicach remisu. Ponownie jednak decydujące słowo należało do przyjezdnych. Na dwie sekundy przed końcem szalony rzut zaliczył Michał Sikora i na tablicy wyników pojawił się rezultat 62:62.
Dusan Radović, trener MOSiR Krosno, wziął czas i dokładnie rozrysował swoim podopiecznym decydującą akcję. Goście mieli jednak olbrzymie problemy z wprowadzeniem piłki do gry.
Ostatecznie trafiła ona jednak do Wojciecha Pisarczyka, który oddał rzut z dziewięciu metrów. Piłka wpadła do kosza, a bohater ostatniej akcji utonął w objęciach kolegów.
Wikana-Start Lublin – MOSiR Krosno 62:65 (13:20, 16:10, 10:11, 16:14, d. 7:10)
Wikana-Start: Wilczek 15, Michalski 13, Pełka 10, Mordzak 9, Czujkowski 5, Sikora 5, Kowalski 4, Szawarski 1.
Krosno: Pisarczyk 16, Salomonik 16, Oczkowicz 10, Malczyk 9, Fraś 6, Musijowski 3, Adamczewski 3, Grochowski 2, Bogdanowicz, Wyka.
Sędziowali: Marek Borowy, Jan Piróg, Andrzej Bartocha.
POWIEDZIELI PO MECZU
– W ostatniej akcji krośnianie mieli olbrzymie problemy z wprowadzeniem piłki do gry. Niestety, udało im się to zrobić, a Pisarczyk oddał szalony rzut. Osobiście bardziej żałuję, że rywale zdołali doprowadzić do dogrywki. Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, ale zabrakło nam szczęścia. Myślę jednak, że kibice wyszli z hali MOSiR zadowoleni, bo mecz był bardzo emocjonujący i ciekawy. Było dużo walki i zaangażowania. Niestety, zabrakło happy endu.
Wojciech Pisarczyk (skrzydłowy MOSiR Krosno)
– Wikana-Start postawiła nam bardzo trudne warunki. Widać było, że rywale dobrze odrobili pracę domową, bo byli świetnie przygotowani na nasze zagrywki i wiedzieli, gdzie będziemy kierować piłkę. O naszym zwycięstwie zadecydowało szczęście. Ostatnia akcja? Była planowana, ale podanie do mnie było chyba ostatnią z opcji. Na szczęście trafiłem do kosza. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w ten sposób zapewnił mojej drużynie zwycięstwo.
Grzegorz Mordzak (rozgrywający Wikany-Startu Lublin)
– Mieliśmy pecha. W tym meczu decydowała każda piłka i ważny był każdy rzut. Koszykówka to sport nieprzewidywalny i dzisiaj przekonaliśmy się o tym bardzo boleśnie. Możemy być dumni ze swojej postawy, ale za ważenia artystyczne nie przyznaje się punktów. Najbardziej jest mi żal straconych punktów, bo w końcówce sezonu może nam ich brakować. Cieszy natomiast postawa kibiców, którzy byli dla nas olbrzymim wsparciem. Dziękujemy i prosimy o jeszcze więcej.
Michał Sikora (rozgrywający Wikany-Startu Lublin)
– Wydaje mi się, ze wyszliśmy na ten mecz zbyt spięci. To było widać zwłaszcza w pierwszej kwarcie. O naszej porażce zadecydowały niuanse. Krosno wygrało, bo zrobiło mniej błędów, niż my.