Tydzień po odniesieniu cennego zwycięstwa koszykarki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin czeka kolejne istotne starcie. W niedzielę (godz. 16) zagrają na wyjeździe z Wisłą CanPack Kraków.
Ostatnia wygrana mocno podbudowała „Pszczółki”. Nie ma się co dziwić, bo podopieczne Wojciecha Szawarskiego rozegrały jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Lublinianki pokonały nie byle kogo, bo uczestnika rozgrywek EuroCup – InvestInTheWest Enea Gorzów Wielkopolski – 88:81.
W kontekście tego spotkania budujące są trzy rzeczy. Po pierwsze, liderka lubelskiego zespołu Brianna Kiesel nie zwalnia tempa. Amerykanka zaliczyła swój drugi najlepszy indywidualny występ, zdobywając 32 punkty. Do tego dołożyła 6 zbiórek i 3 asysty. Po drugie, można śmiało powiedzieć, że klub trafił z transferem Nikki Greene. Środkowa robi to, co do niej należy, czyli stwarza realne zagrożenie pod koszem. Czwarte double-double w tym sezonie (17 pkt. i 13 zb.) tylko to potwierdza.
Najważniejsze było jednak to, że „Pszczółki” spisały się jako drużyna. Szczególnie widać to było w końcówce, kiedy rezultat meczu wisiał jeszcze na włosku. Cały zespół bronił, bo przez ostatnie trzy minuty gorzowianki zdobyły zaledwie 2 punkty. Co więcej, na wysokości zadania stanęły wspomniane Amerykanki i Julia Adamowicz.
- Bardzo potrzebowałyśmy tego zwycięstwa. Morale drużyny spadło po przegranej z Siedlcami, bo nie spodziewałyśmy się, że możemy przegrać tamto spotkanie. Od początku narzuciłyśmy swoje tempo i wykorzystałyśmy słabszą dyspozycję rywalek – tłumaczy Julia Adamowicz, kapitan AZS UMCS Lublin.
W najbliższym meczu lublinianki zmierzą się z kolejnym rywalem, który łączy występy w EBLK z rozgrywkami EuroCup – Wisłą CanPack Kraków. Akademiczki mogą liczyć na to, że „Biała Gwiazda” będzie odczuwać w nogach czwartkowe starcie z francuskim Nantes Reze w najlepszej „16” zmagań.
Ciągle jednak jest to przeciwnik bardzo groźny, chociaż zmagający się w tym sezonie ze sporymi problemami. Krakowianki zajmują zaledwie siódmą lokatę w lidze, przy jednym zaległym pojedynku. Kontuzje, które najbardziej psują plany trenera Krzysztofa Szewczyka, wyłączały z gry, między innymi, Amerykankę Jordin Canada, Justynę Żurowską-Cegielską, czy Magdalenę Ziętarę.
- Myślę, że możemy powalczyć z Wisłą. Nie jest to już taka potęga, jak kiedyś. Wisła ma swoje problemy z kontuzjami, ale ma mocny skład i bardzo dobrego trenera. Na pewno będzie to wyrównany mecz – kończy Adamowicz.