FOT. WOJTEK NIEŚPIAŁOWSKI
Mamy bardzo złe wieści dla kibiców Lublinianki. Sprawdził się najczarniejszy ze scenariuszy. Po spadku do IV ligi nie udało się zebrać odpowiednich środków, żeby wystartować na tym poziomie rozgrywek. Klub z Wieniawy zgłosił się do gry w okręgówce
Od kilkunastu dni pojawiały się różne spekulacje. W poniedziałek prezes Krzysztof Gil mówił nam, że wszystko zależy od spotkania z władzami miasta. – Niestety nie możemy liczyć na żadne wsparcie. W tej sytuacji nie ma możliwości, żebyśmy dopięli budżet na IV ligę. Zresztą grać w niej tylko po to, żeby grać? To nie ma sensu. My chcielibyśmy od razu walczyć o awans – wyjaśnia szef Lublinianki. – Zgłosiliśmy już wszystko w LZPN, więc nie ma już odwrotu. Musimy zrobić krok w tył, żeby później wykonać dwa do przodu.
Jak w ogóle będzie wyglądała drużyna w kolejnych rozgrywkach? To już niemal pewne, że nikt z obecnego składu nie zostanie w zespole na następny sezon. Łukasz Mazurek, Mateusz Majewski i Patryk Czułowski mają się przenieść do Radzynia Podlaskiego. Ten drugi ma jednak problemy z plecami i biało-zieloni chcieliby jeszcze sprawdzić, czy napastnik będzie zdolny do gry. Za nowym pracodawcą będzie się z kolei rozglądał Erwin Sobiech. – Czekałem na ostateczną decyzję i niestety nie jest ona dla nas pozytywna – mówi kapitan klubu z Wieniawy. – Szkoda, trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś z chłopaków został i grał w okręgówce. Ja jeszcze nie szukałem nowego klubu, ale trzeba zacząć. Może jeszcze dane będzie mi pokopać trochę piłkę gdzie indziej – dodaje Sobiech.
Problemów ze znalezieniem nowych zespołów nie będą mieli również Jakub Kaganek i Jakub Pułka. Andrzej Gutek zapowiadał niedawno, że zawiesi buty na kołku. Kilku piłkarzom skończyły się również wypożyczenia. Teraz skład drużyny ma się opierać na młodzieży. Wrócą gracze, którzy przebywali ostatnio na wypożyczeniach w innych klubach. Posiłki mają też przyjść w postaci zawodników z BKS Lublin i Widoku Lublin.
Klub z Wieniawy dostał wcześniej propozycję gry na bocznym boisku Areny Lublin. Nie spełniało ono jednak wymagań na IV ligę. W grę wchodził także obiekt przy Al. Zygmuntowskich. Tutaj problemem okazało się pogodzenie wszystkich stron. – Odbywają się tam zawody żużlowe. Z boiska korzystają juniorzy Motoru, a czasami odbywa się tam także futbol amerykański. Dodatkowo to przecież od lat stadion kojarzący się z Motorem. Chociaż ta ostatnia sprawa nie była akurat decydująca – wyjaśnia prezes Gil.
Niewykluczone, że piłka wróci na ul. Leszczyńskiego. – Obecnie boisko nie jest w idealnym stanie, ale jest tam kilkaset plastikowych krzesełek i nie powinno być problemów z grą na tym poziomie rozgrywek. W miesiąc doprowadzimy murawę do normalności – przekonuje szef Lublinianki. – Wiadomo, że to nie jest łatwa sytuacja, ale nic nie możemy na to poradzić. Sprawy finansowe były dla nas nie do przeskoczenia. Dlatego w najbliższym sezonie będziemy się skupiali na pracy z młodzieżą.