FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
ROZMOWA Z Markiem Sadowskim, nowym trenerem Tomasovii Tomaszów Lubelski
Po słabym początku rozgrywek, w którym drużyna Tomasovii zdobyła tylko pięć punktów w sześciu kolejkach z pracy zrezygnował trener Jacek Paszkiewicz. W sobotę niebiesko-białych tymczasowo poprowadził Paweł Babiarz i udało się przerwać złą passę pokonując Polesie Kock 2:1. Od poniedziałku szkoleniowcem spadkowicza z III ligi jest jednak Marek Sadowski, który po ostatnim sezonie rozstał się z Lublinianką
- Dlaczego zdecydował się pan na objęcie Tomasovii?
– Jak na lubelskie warunki jest to poukładany klub, który dysponuje bardzo dobrymi obiektami. Ludzie wokół są bardzo zaangażowani, a sam zespół ma swoje ambicje. Wydaje mi się, że warto tam pracować i spróbować podnieść ten klub. Szczerze mówiąc długo się nad tą propozycją nie zastanawiałem.
- Sytuacja na początku rozgrywek jest daleka od idealnej...
– Zgadza się. Pewnie wszyscy spodziewali się większej ilości zdobytych punktów. Czasami tak to jednak jest, że drużyna łapie dół i trudno się z niego wygrzebać. Spróbuję to zrobić. Szkoda mi Jacka Paszkiewicza, ale niestety takie jest życie trenera.
- Jaka będzie rola Pawła Babiarza? Zostaje przy pierwszym zespole?
– Wszystko zostaje po staremu. Paweł jest przede wszystkim trenerem juniorów, ale kiedy będzie mógł na pewno będzie mi pomagał.
- Czy jest jeszcze szansa na jakieś ruchy kadrowe?
– Rozmawiałem już na ten temat z prezesem i zarządem i mam nadzieję, że coś się jeszcze wydarzy. Chodzi mi jednak przede wszystkim o temat Krzyśka Zawiślaka. Chcemy, żeby nadal grał w Tomasovii. Do tej pory nie wystąpił w żadnym spotkaniu i pojawiały się różne informacje, głównie że chce zmienić klub. Ja widzę go w drużynie i mam nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia.
- A czy liczy pan jeszcze, że w najbliższym czasie drużynie pomoże Łukasz Bartoszyk?
– To trudna sytuacja. Rozmawiałem z Łukaszem, ale on na razie nie jest nawet w treningu. Pracuje w zasadzie tylko na siłowni. Dalej zmaga się z urazem kolana. Mam jednak nadzieję, że jeszcze w tej rundzie wróci do zespołu. Nastąpi to jednak raczej dopiero pod koniec rundy jesiennej.
- Będzie pan dojeżdżał codziennie do Tomaszowa Lubelskiego? Z Lublina to jednak kawałek drogi...
– Nie ma takiej opcji. Na razie przeprowadzę się do Tomaszowa Lubelskiego. Moja praca zawodowa mi na to pozwala, wiec nie będzie większego problemu. Chcę poznać chłopaków i zespół, a mogę to zrobić będąc tam na miejscu. Dojeżdżanie kilka dni w tygodniu, czy nawet codziennie nie miałoby większego sensu.