(fot. MATERIAŁY PRASOWE MICHAŁA OLEKSIEJCZUKA)
Michał Oleksiejczuk nie wystąpił na gali UFC w Nowym Jorku. Jego rywal, Ion Cutelaba, został niedopuszczony do pojedynku przez USADA, czyli Amerykańską Agencję Antydopingową
To miał być wielki dzień zawodnika Górnika Łęczna, który do tego pojedynku przygotowywał się od dłuższego czasu. Jego rywal – Mołdawianin Ion Cutelaba, to zawodnik z dorobkiem 13 zwycięstw i tylko 3 porażek. – To niebezpieczny przeciwnik. Jest bardzo mocny fizycznie, ale to mnie nie przeraża. Cutelaba 10 zawodników pokonał przez nokaut już w pierwszej rundzie. To pokazuje, że jest sprinterem. W walce na dłuższym dystansie może mu zabraknąć sił. Ja natomiast jestem zupełnie innym typem zawodnika. Na początku starcia zdarza mi się przysypiać, a później z każdą minutą rozkręcam się coraz bardziej – mówił przed walką Michał Oleksiejczuk.
Sen 22-latka trwał do czasu nieoficjalnego ważenia przeprowadzonego w piątek amerykańskiego czasu. Obaj zawodnicy stanęli na wadze i zmieścili się w limitach. Kilka godzin później reprezentant Górnika otrzymał bolesną wiadomość. Cutelaba naruszył przepisy USADA i nie został dopuszczony do pojedynku. Do złamania regulaminu doszło 18 i 19 października. Po tym wydarzeniu kariera popularnego „Hulka” w UFC jest prawdopodobnie skończona. – Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Nie mam sobie jednak nic do zarzucenia. Chciałem walczyć dla kibiców i pokazać się na wielkiej gali. Pragnąłem godnie reprezentować Polskę na amerykańskiej ziemi. Włożyłem mnóstwo pracy w przygotowanie się do tego pojedynku, ale szczęście nam nie sprzyjało – powiedział na swoim profilu facebookowym Michał Oleksiejczuk.
Co dalej z karierą zawodnika Górnika Łęczna? 22-latek najprawdopodobniej doczeka się debiutu w UFC, ale może on odbyć się już nie w czasie tak prestiżowej gali. W jego wypadku zalecana jest jednak cierpliwość, bo Oleksiejczuk ma olbrzymie szanse, aby zaistnieć w najpotężniejszej federacji na świecie. Ma duże umiejętności, a czynnikiem sprzyjającym może być fakt, że kategoria wagowa 93 kg jest dość słabo obsadzona.
Kibice nad Wisłą w niedzielny poranek mogli więc całą swoją uwagę poświęcić Joannie Jędrzejczyk. Polka jednak już w pierwszej rundzie sensacyjnie uległa Rosie Namajunas. Amerykanka z litewskimi korzeniami zasypała nasza zawodniczkę gradem ciosów. Powalił ją dopiero potężny lewy sierpowy, po którym Namajunas rzuciła się na Jedrzejczyk. Ta w końcu musiała się poddać i przyznać do pierwszej porażki w zawodowej karierze.