Motor Lublin w dramatycznych okolicznościach zremisował w sobotę z Karpatami Krosno 2:2. Lider tabeli przegrywał już 0:2, ale nie poddawał się do samego końca. Efekt? Bramka wyrównująca w 90 minucie spotkania, która oznacza, że drużyna Mariusza Sawy marzenia o II lidze musi odłożyć do następnego sezonu
Pierwsza połowa należała do gospodarzy. Wynik w 24 minucie otworzył Kamil Stachyra. "Kapi" po ładnej klepce w polu karnym uderzył po ziemi tuż przy słupku i utonął w objęciach kolegów. Tym samym zawodnik sam sprawił sobie prezent na 28 urodziny, które obchodził właśnie w sobotę.
Kolejne fragmenty, to szanse ze strony Motoru. W 37 minucie Piotr Piekarski próbował z kilkudziesięciu metrów wpakować piłkę do siatki rywali, bo brakowało w niej bramkarza Krzysztofa Żukowskiego. Niestety, zabrakło paru metrów. Po chwili okazję miał Paweł Myśliwiecki. Szarżował na bramkę rywali, "posadził" dwóch obrońców, ale próbował jeszcze kiwać bramkarza i ostatecznie skończyło się tylko na strachu gości.
Po przerwie odważniej zaatakowały Karpaty. Motorowi niewiele wychodziło w ofensywie, aż do 54 minuty. Przed polem karnym zupełnie niepilnowany stał sobie Piekarski. Dostał piłkę i jakby od niechcenia huknął na bramkę. Wyszło kapitalnie, a piłka wylądowała w siatce obok zaskoczonego Żukowskiego.
Przyjezdni odgryźli się w 60 minucie za sprawą Dariusza Kantora, który łatwo poradził sobie z obrońcą i dał liderowi nadzieje na korzystny rezultat. Podopieczni trenera Sawy mogli odzyskać dwubramkowe prowadzenie w 65 minucie, ale świetne uderzenie Myśliwieckiego na rzut rożny odbił Żukowski. Niedługo później dosłownie o włos pomylił się Kantor, po bombie z dystansu. W końcówce była też próba Walerija Sokolenki, bezpośrednio z rzutu wolnego, po której zawodnik z Ukrainy złapał się za głowę.
W 90 minucie po zamieszaniu w polu karnym Motoru Mateusz Kolbusz huknął na bramkę, piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała za linią. Goście rozpoczęli taniec radości, a gospodarze prostestowali, że gol nie powinien zostać uznany. Sędzia wskzał jednak na środek boiska. "Żółto-biało-niebiescy" ruszyli do ataku i po chwili mieli wymarzoną szansę. Tym razem Stachyra uderzył jednak w poprzeczkę.
- Najwidoczniej to jeszcze nie jest nasz czas. Wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą, uczulałem też chłopaków, żeby nie faulować i unikać stałych fragmentów gry. Niestety, to one zdecydowały o wyniku - mówił po meczu niepocieszony trener Sawa.
Motor Lublin – Karpaty Krosno 2:2 (1:0)
Bramki: Stachyra (24), Piekarski (53) – Kantor (60), Kolbusz (90).
Motor: Zagórski – Falisiewicz, Karwan, Sokolenko, Dykij, Stachyra, Król, Piekarski (86 Mroczek), Świech, Szymanek, Myśliwiecki (75 Paluch)
Karpaty: Żukowski – Kolbusz, Jarząb, Kapuściński, Zych, Walaszczyk, Telesz (72 Kasza), Krzysztoń, Popielarz (60 Madeja), Kantor (90 Chmielowski), Buczek
Żółte kartki: Król, Dykij, Świech – Krzysztoń, Walaszczyk.
Sędziował: Jakub Tomoń (Rzeszów). Widzów: 3000.