Nie tak miało wyglądać zakończenie rundy zasadniczej w wykonaniu Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Akademiczki przegrały dwa spotkania z rzędu, a ostatnią szansę do rehabilitacji przed play-offami dostaną w sobotę (godz. 19.10), kiedy do lubelskiej hali MOSiR przyjedzie PGE MKK Siedlce
Kibice „Pszczółek” mogą czuć się zawiedzeni. Z zapowiadanych trzech zwycięstw przed decydującą częścią sezonu nie zostało prawie nic. Lublinianki przegrały na wyjazdach z Widzewem Łódź (79:81) oraz z Arką Gdynia (61:95). Same wyniki to jedno, ale zdecydowanie większe zastrzeżenia może budzić styl, w jakim podopieczne Wojciecha Szawarskiego zaprezentowały się na parkiecie.
W starciu z Łodzią głównym mankamentem lublinianek była słaba defensywa i fatalna skuteczność na linii rzutów wolnych (13/27). Z kolei w meczu z gdyniankami powróciła bolączka z początku rozgrywek – akademiczki rozegrały 20 minut na swoim poziomie, a w pozostałej części spotkania często mogły tylko odprowadzać piłkę wzrokiem, kiedy ta raz za razem lądowała w ich koszu. Przegrana druga kwarta 12:28 była dosyć bolesna, ale porażka 8:30 w ostatniej partii jest po prostu niezrozumiała. W tym sezonie zespół z Lublina wypadł słabiej tylko w konfrontacji z CCC Polkowice – w trzeciej kwarcie lutowego meczu „Pszczółki” przegrały 11:34.
Jedynym plusem wyjazdu do Gdyni jest to, że do gry powróciła Brianna Kiesel. Ostatnie tygodnie nie rozpieszczały Amerykanki. W połowie lutego w wyjazdowym starciu z Artego Bydgoszcz rozgrywająca nabawiła się kontuzji kostki. Uraz okazał się poważniejszy, niż początkowo sądził klub. Na domiar złego, Kiesel jeszcze pogłębiła kontuzję w Gdańsku, podczas marcowego meczu z Sunreef Yachts Politechniką.
W środowym spotkaniu z Arką popularna „Bri” spędziła na parkiecie prawie pół godziny. W tym czasie zdobyła 15 punktów (lepiej spisała się tylko Kateryna Rymarenko, która uzbierała 18 „oczek”) i dołożyła do tego 4 zbiórki oraz 3 asysty.
Forma „Pszczółek” z ostatnich dni nie napawa optymizmem przed najważniejszą częścią sezonu. Zanim jednak play-offy wystartują, „Pszczółki” muszą uporać się z jeszcze jednym rywalem – PGE MKK Siedlce.
Zespół prowadzony przez Teodora Mollova w kolejnych już rozgrywkach okupuje dolne rejony tabeli. W pierwszej rundzie Energa Basket Ligi Kobiet siedlczanki sprawiły jednak niemiłą niespodziankę lubelskim kibicom. We własnej hali pokonały akademiczki 82:72. Liderem ekipy z Mazowsza była wtedy rzucająca Rebecca Harris, obecnie najlepszy strzelec i „asystent” drużyny.