Iga Świątek zrobiła swoje i w piątkowym meczu o brązowy medal pokonała Annę Karolinę Schmiedlovą. Polka rozgromiła rywalkę ze Słowacji 6:2, 6:1. Dzięki temu zdobyła pierwszy historii medal dla polskiego tenisa podczas igrzysk olimpijskich.
Kolejny dzień z rzędu reprezentantka Biało-Czerwonych musiała pojawić się na korcie, ale tym razem wyraźnie zachowała więcej sił od rywalki. Popełniała mniej błędów, nie była aż tak zdenerwowana i w dobrym stylu wygrała pierwszego seta 6:2.
W drugim nie było najmniejszych wątpliwości, że nasza zawodniczka zmierza po pewne zwycięstwo. Schmiedlova z każdym kolejnym gemem traciła ochotę do gry i spotkanie błyskawicznie zostało zakończone. Iga w drugiej odsłonie wygrała 6:1 i zapewniła sobie miejsce na najniższym stopniu podium. O tym, jak jednostronny był to mecz najlepiej świadczy także czas spotkania, które trwało zaledwie godzinę.
– Jestem przeszczęśliwa, że ogarnęłam się po czwartkowym meczu, a to nie było łatwe. Wyszłam w piątek i czułam radość, że gram. W tenisie rzadko jest taka sytuacja, że wychodzimy na kort po porażce. Cieszę się, że mogłam zakończyć to pozytywnym akcentem. Medal na pewno to jest ogromne wyróżnione i jestem szczęśliwa, że zapracowałam na to, żeby załapać się do strefy medalowej i wygrywać mecze w taki sposób – powiedziała na antenie Eurosportu Iga Świątek.
– Nigdy w dzieciństwie nie myślałam o medalu olimpijskim, ale nie myślałam również o tym, że mogę być numerem jeden czy wygrywać szlemy. Dzień po dniu widać, że ciężka praca popłaca. Cieszę się, że po takich emocjach wyszłam i zrobiłam swoją robotę, że potrafiłam się zebrać w sobie. W czwartek naprawdę nie czułam się najlepiej – dodawała w Eurosporcie Polka.
To czwarty medal Biało-Czerwonych podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu.