Rozmowa z Eweliną Kamczyk, zawodniczką Górnika Łęczna i królową strzelczyń Ekstraligi
- Jak ocenia pani mecz z Medykiem Konin?
– To było ciężkie spotkanie. Zarówno pierwsza, jak i druga połowa kosztowały nas mnóstwo sił. Obie ekipy potrafiły stworzyć sobie dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Cały czas też starałyśmy się utrzymać odpowiedni poziom motywacji, aby bez przerwy dawać z siebie absolutnie wszystko. Pomogła nam też czerwona kartka dla Julii Maskiewicz. Cieszę się, ze udało się nam pozostać skoncentrowanymi. Czasami jest tak, że zespół w takim momencie się rozluźnia. U nas nic takiego się nie stało.
- W którym momencie tego spotkania poczułyście, że Medyk nie jest w stanie wam zagrozić?
– Po drugiej bramce czułyśmy się znacznie pewniej. Jedna bramka przewagi sprawiała, że było widać w nas sporą niepewność. One potrzebowały przynajmniej remisu, aby zostać mistrzyniami Polski, a przypadkowy gol mógł przecież zawsze w jakiś sposób wpaść. Ciśnienie zeszło z nas po drugim golu.
- Pani gole przesądziły o wygranej z Medykiem Konin i dały tytuł Górnikowi Łęczna. To chyba musi cieszyć?
– Oczywiście. Wcześniej miałam pewien problem ze strzelaniem bramek. Wszystkich przyzwyczaiłam, ze zdobywam gole w sposób seryjny. Zablokowałam się na pewien czas, ale wierzyłam, że akurat w tym meczu przyjdzie przełamanie. Dużo osób mnie wspierało w tym przekonaniu. Jestem bardzo zadowolona z postawy mojej drużyny. Zagrałyśmy fenomenalnie i w nagrodę znowu będziemy mogły spróbować swoich sił w Lidze Mistrzyń.
- To był dla was trudny sezon, bo roztrwoniłyście w nim przewagę 10 pkt nad Medykiem...
– W pewnym momencie zaczęłyśmy hurtowo tracić punkty. Nie uważam jednak, ze to był dla nas problem. Wręcz przeciwnie, mogłyśmy gonić rywalki, przez co byłyśmy w końcówce sezonu mocniej skoncentrowane. Na pewno mocno mobilizował nas fakt, ze wiele osób nas skreśliło. i Nie wierzyło w nas, w trenera czy klub. Chciałyśmy im pokazać jak bardzo się mylą. Udało się i możemy świętować.
- Co oznacza dla pani zwycięstwo w klasyfikacji najlepszych strzelczyń Ekstraligi?
– To dla mnie olbrzymie wyróżnienie. Zawodniczek w polskiej lidze jest bardzo dużo, więc nie jest łatwo wygrać wyścig o koronę królowej strzelczyń. Oczywiście najważniejsza jest drużyna, ale indywidualne wyróżnienia też sprawiają olbrzymią radość.
- Czy myśli pani, że ta efektowna celebra oznacza kolejny krok do przodu w kobiecym futbolu?
– Jest mi bardzo miło, że do Łęcznej zawitał sam prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Byłam również zaskoczona ilością kibiców na trybunach. W Ekstralidze przy tak licznej frekwencji chyba jeszcze nie grałam. Byli dla nas olbrzymim wsparciem.
- Gdzie pani zagra w przyszłym sezonie?
– Na 99 procent zostanę w Łęcznej.
- Po co? Przecież tu już więcej nie może pani osiągnąć.
– Ten temat zostawię dla siebie. Na razie chcę odpocząć. Marzą mi się wakacje, ale najpierw chcę z dobrej strony pokazać się na zgrupowaniu reprezentacji Polski.