Fot. Przemysław Gąbka/gornik.leczna.pl
Po zwycięstwie Wisły Kraków w Niecieczy Górnik Łęczna ma już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
Spotkanie Termaliki Bruk-Bet Nieciecza z Wisłą Kraków zakończyło 27. kolejkę piłkarskiej ekstraklasy. Biała Gwiazda pod wodzą debiutującego w nowej roli Dariusza Wdowczyka wygrała 4:2 i przerwała fatalną passę jedenastu kolejnych meczów bez zwycięstwa. Dzięki temu wydostała się ze strefy spadkowej, spychając do niej Śląsk Wrocław. Poważnie zagrożony degradacją stał się też Górnik Łęczna. Zielono-czarni przegrali trzy ostanie ligowe spotkania i mają już tylko trzy „oczka” przewagi nad 15 miejscem.
Mimo kiepskich wyników Jurij Szatałow nie musi obawiać się o swoją posadę. – Przykłady z polskiej i europejskiej piłki pokazują, że zmiana trenera często nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Mamy swoją strategię i ją realizujemy – mówi Jakub Drzewiecki, rzecznik prasowy Górnika.
Przed kolejnymi meczami nie można spodziewać się też raczej rewolucji kadrowej. Szatałow zdaje się ufać pierwszym wyborom. Wbrew oczekiwaniom przed meczem z Jagiellonią Białystok nie doszło do zbyt wielu zmian w składzie. Miejsce między słupkami zachował Dziugas Bartkus, a dla wracających po kontuzjach Leandro, Macieja Szmatiuka oraz Tomasza Nowaka zabrakło miejsca w wyjściowej jedenastce.
– Wszystkie decyzje personalne są podejmowane na podstawie bieżącej dyspozycji danego zawodnika. Leandro i Maciej doznali urazów podczas okresu przygotowawczego i dopiero od półtora tygodnia trenują na pełnych obrotach. Tomasz natomiast po meczu z Piastem nabawił się kontuzji kostki i także miał przerwę w treningach – wyjaśnia Drzewiecki.
Nowak pojawił się na murawie w drugiej połowie spotkania z Jagiellonią, zmieniając innego rekonwalescenta Krzysztofa Danielewicza. – Od początku minionego tygodnia trenuję na pełnych obrotach. Jestem w stu procentach zdrowy i gotowy do gry. To, że nie zagrałem od pierwszych minut w Białymstoku było tylko i wyłącznie decyzją trenera – tłumaczy doświadczony pomocnik., który nie może być zadowolony ze swojego ostatniego występu. – Popełniłem błąd przy golu dla Jagi. Chciałem zabrać się z piłką do kontrataku, ale ta tak niefortunnie odbiła się od Vassiljeva, że spadła mu pod nogi. No, a potem wszyscy widzieliśmy. To był strzał życia. Myślę, że na treningu ciężko by mu było coś takiego powtórzyć – dodaje gracz Górnika.
Łęcznianie jak najszybciej muszą zapomnieć o sobotniej porażce i skupić wszystkie siły na przygotowaniu do niedzielnego meczu z Zagłębiem Lubin. Do składu na to spotkaniu powróci Jakub Świerczok, który odbył już karę za żółte kartki, ale szanse na występ Grzegorza Piesio są niewielkie. Podstawowy skrzydłowy zielono-czarnych dopiero w tym tygodniu ma wznowić treningi po urazie mięśni brzucha.