Rozmowa z Leandro, piłkarzem Górnika Łęczna
- Co się z wami stało w drugiej połowie meczu z Wisłą Płock?
– Ciężko powiedzieć. Przed przerwą wyglądaliśmy bardzo dobrze, kontrolowaliśmy przebieg meczu i strzeliliśmy dwie bramki. Rywale wcale nie odwrócili obrazu gry. To my sami popełniliśmy błędy, który nie powinny się zdarzyć i w efekcie przegraliśmy. Teraz to już jednak przeszłość. Nie ma sensu mieć pretensji do kolegów z zespołu. Kiedy wygrywamy, to wygrywamy wszyscy. Tak samo jest w przypadku porażek. Musimy podnieść głowy do góry i grać dalej. Czeka nas teraz wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław, a potem zmierzymy się jeszcze z Wisłą Kraków.
- Czy pierwszy gol rywali podciął wam skrzydła, czy dopiero druga bramka?
– Gdy straciliśmy pierwszego gola mecz nadal był pod naszą kontrolą. Każdy widział w jaki sposób padła ta bramka, to był zwyczajny przypadek. Sam dokładnie nie wiem, w jaki sposób piłka znalazła się w siatce. Kiedy padły kolejne gole mieliśmy już słabszy okres w grze.
- W przerwie trener przestrzegał was przed utratą koncentracji?
– Trener zawsze rozmawia z nami bardzo spokojnie. Zwraca uwagę na to, aby jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i motywuje cały zespół. Tak samo było z Wisłą. Z kolei po ostatnim gwizdku powiedział nam, że taka bywa piłka nożna. To nie był nasz ostatni mecz, jest jeszcze wiele spotkań do rozegrania.
- Co się stało Gersonowi? (opuścił boisko już w 19 minucie – red.)
– Powiedział mi w szatni, że poczuł ból w łydce. Czeka go badanie USG, które da odpowiedź co dokładnie się stało. Daj Boże żeby nie było to nic poważnego, bo jest to niezwykle ważny zawodnik dla naszej drużyny.
- Z powodu nadmiaru żółtych kartek Leandro zabraknie w następnym meczu.
– Dostałem żółtą kartkę, choć bardzo chciałem tego uniknąć, bo czeka nas bardzo ważny mecz ze Śląskiem. Cóż... stało się i nic nie mogę już na to poradzić. Na boisku jest dużo emocji, a ja zawsze staram się walczyć o każdą piłkę i pomóc drużynie. Obiecuję jednak, że będę przygotowany na mecz z Wisłą Kraków.