ROZMOWA Z Maciejem Szmatiukiem, obrońcą Górnika Łęczna
Po wyjazdowym zwycięstwie w Płocku wydawało się, że wracacie na właściwe tory, tymczasem dwoma kolejnymi porażkami mocno skomplikowaliście sobie życie.
– Skomplikowaliśmy, ale mam nadzieję, że to co złe, już za nami. W dwóch ostatnich meczach straciliśmy aż sześć goli. Wcześniej w 13 – 15. To na pewno jest do poprawy. Musimy sprawić, żeby rywalom znów grało się z nami ciężko. Nie możemy oddawać punktów za darmo, bo tak to ostatnio mogło wyglądać.
Szkoda szczególnie meczu z Wisłą. Odrobiliście straty, strzeliliście dwie bramki, ale punkty pozostały w Krakowie.
– Ja szczególnie żałuję mojej sytuacji, którą miałem przy stanie 2:3. Gdybym lepiej trafił w piłkę, mielibyśmy remis, a może później coś byśmy jeszcze do tego dorzucili. To mogła być piłka meczowa... Szkoda, że nie wpadło. Ogólnie zbyt dużo było z naszej strony błędów i to okazało się kluczowe.
Strata do górnej połówki to już siedem punktów...
– To się wciąż zmienia. Jeśli uda się wygrać w kolejnych spotkaniach, okaże się, że ósemka znów jest w naszym zasięgu. Tragedii jeszcze nie ma. Musimy po prostu się odbudować, znów zacząć gromadzić punkty i piąć się w górę tabeli. W sobotę trzeba zrobić pierwszy kroczek.
Do końca roku zostało wam pięć spotkań, w tym aż trzy z ekipami ze ścisłej czołówki. O punkty będzie bardzo ciężko.
– Tak to może wyglądać, ale wcześniej potrafiliśmy robić punkty z drużynami z czołówki, a gubiliśmy je z tymi rywalami, którzy teoretycznie mieli być w naszym zasięgu. Nie ma reguły. W tej lidze każdy może wygrać z każdym. Pokazaliśmy to w spotkaniu z Legią u siebie i nie zamierzamy przed nikim się kłaść.
Jednak sobotni mecz z Ruchem będzie szalenie istotny, bo to wasz bezpośredni rywal w walce o utrzymanie.
– Każde spotkanie jest szalenie istotne. Jesteśmy po dwóch porażkach, musimy zrobić wszystko, żeby się przełamać, żeby wreszcie zwyciężyć. I zrobimy to, choćbyśmy mieli stanąć na głowach.
Chorzowianie tracą sporo goli. Aż 29 w 15 meczach. Tu możecie szukać swojej szansy.
– Nie skupiamy się na tym, jak idzie rywalowi. Patrzymy przede wszystkim na siebie. Musimy wrócić do skutecznej i konsekwentnej gry w obronie, bo bez tego nic nie zdziałamy. Bez względu na to, kto zagra, musi dać z siebie wszystko. Zagranie na zero z tyłu będzie kluczem do sukcesu, bo ostatnio tych goli traciliśmy zbyt wiele. Musimy się wziąć w garść i pokazać, że potrafimy grać lepiej.