Rozmowa z Markiem Papszunem, trenerem Rakowa Częstochowa
- Ocena meczu...
– Cieszę się że mogę być na ławce i konferencji prasowej, bo tęskniłem i czekałem na ten pierwszy mecz. Tym bardziej się cieszę, że trafiliśmy na spotkanie, gdzie atmosfera była kapitalna. Widać, że w Lublinie jest zainteresowanie piłką i jest zapotrzebowanie na piłkę na wysokim poziomie. Świetnie się tu grało i cieszę z najważniejszego, że wygraliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie będzie proste. W pierwszej kolejce mecze dla faworytów są trudne, tym bardziej, że my pracujemy razem dopiero pięć tygodni. Początki nie były łatwe, ale z tygodnia na tydzień jest lepiej. Zaprezentowaliśmy dobry poziom i wiedzieliśmy, czego się spodziewać po Motorze, bo to drużyna powtarzalna. Gospodarze stawili nam czoła, ale wygraliśmy zasłużenie. Byliśmy lepsi i wykreowaliśmy więcej sytuacji. Z tego też bardzo się cieszę, bo każdy wyjazd na początku jest trudny. Gratulacje dla drużyny, super było wrócić znowu do Lublina, to miejsce jest dla nas szczęśliwe, tutaj zdobyliśmy pierwszy Puchar Polski i zawsze będę je dobrze wspominał, po tym wyjeździe również.
- Czy miał pan poczucie, że przez 90 minut kontrolujecie to spotkanie?
– Za długo jestem trenerem i zbyt wiele osiągnąłem nigdy tak nie myśląc. W piłce wszystko szybko się zmienia, w jednej akcji. Koncentracja, zarządzenie meczem, zmiany, to wszystko jest bardzo ważne. Przy 1:0 wynik jest na styku, każda akcja może się skoczyć golem. Nie przeszło mi przez myśl, że mamy wszystko pod kontrolą. Motor był groźny. To niebyło tak, że dominowaliśmy, to był otwarty mecz. Lepiej kontrolowaliśmy sytuacje dynamiczne, a obie bramki strzeliliśmy po fazach przejściowych. Bramki padły tak, jak chcieliśmy i jak planowaliśmy. Zakładaliśmy, że w tej dynamice będziemy lepsi i tak było.
- Czy po pierwszym meczu można powiedzieć już, że w Rakowie są nowi liderzy?
– Oczywiście, że tak, ale cała jedenastka plus zmiennicy byli tymi liderami. Oni muszą się sami kreować. Dzisiaj Drachal był liderem, młodzieżowiec, bo wszedł i zamknął mecz, kiedy spotkanie było na styku. Młody zawodnik dał drużynie, tego czego potrzebowała. Wierzę, że ta drużyna będzie kreowała liderów, jak było w Rakowie przez lata. Najważniejsze, to mieć ludzi o odpowiednim charakterze i wtedy to idzie samo, bo wszyscy nawzajem się wspierają. Wiadomo jednak, że ci bardziej doświadczeni muszą dźwigać mecze, tego od nich oczekujemy.
- Jak wygląda sytuacja kadrowa Rakowa?
– Nie umiem odpowiedzieć, bo sporo może się wydarzyć. Niektórzy z naszych zawodników mają propozycje i część może odejść, są też chłopaki do wypożyczenia, mamy plany transferowe i na pewno będziemy aktywni w jedną i drugą stronę.
- Czy dużo brakuje do formy z mistrzowskiego sezonu?
– Każdy sezon jest inny, z mojej perspektywy poziom taktyczny się podniósł i trzeba iść do przodu, trzeba wejść na ten wyższym poziom, żeby być czołową drużyną. Do tego będziemy dążyć, w Lublinie widzieliśmy namiastkę tego, z czym nas wszyscy utożsamiali.
- Raków był stawiany jako wzór klubu, który pokonał drogę z niższych lig do mistrzostwa. Motor wrócił do ekstraklasy i czego potrzeba klubowi, że piąć się dalej do góry?
– Nie jest przypadkiem, że z trzech beniaminków zazwyczaj dwóch chyba spada, z reguły. Mogę się mylić, ale mniej więcej tak to wygląda. Wejście do ekstraklasy nie jest łatwe. Pamiętam nasz awans, a mieliśmy dodatkowe problemy, bo graliśmy w Bełchatowie. Pierwsze mecze były katastrofalne. Patrząc z tej perspektywy nie macie się czego bać. My z Koroną przegraliśmy 0:1, ale zostaliśmy zdemolowani. Początki nie były łatwe, trzeba się szybko zaadaptować do intensywności gry, natomiast Motor ma dobrze zorganizowany zespół. Widać pracę systemową trenera, chłopaki muszą poznać ekstraklasę, wymagania są inne niż w pierwszej lidze. Jeżeli mają ten poziom determinacji, mentalu, a odwagę w grze było widać, to myślę, że będziecie punktować, to jest dla mnie rzeczą oczywistą. Trzeba utrzymać poziom w każdym meczu, bo jeżeli poziom koncentracji spada, to od razu rywal to wykorzystuje, mało błędów się wybacza w stosunku do pierwszej ligi.
- Powrót do Rakowa, emocje, pierwszy mecz
– Czułem się jak debiutant mówiąc szczerze. To były takie pozytywne emocje, bo jestem doświadczonym facetem. Bez zbędnego stresu, bo wierzę w tych ludzi i zespół, stąd spokój, ale mecz zawsze jest niewiadomą. Nie wiesz co się wydarzy i to jest w tym wszystkim najbardziej ekscytujące. Rytm życia był fajny, ale za nudny, zależało mi na tym, żeby wrócić i poczuć te emocje.
- Debiuty Makucha i Amorima...
– Z reguły zawodnicy w Rakowie potrzebują więcej czasu niż mniej, a ci dwaj zawodnicy weszli do składu bardzo szybko, z tego jestem bardzo zadowolony, szczególnie z Patryka. On też bardzo chciał tego transferu, tak jak ja. Wiedział, gdzie trafia, jest napastnikiem, który profilem, charakterem i umiejętnościami piłkarskimi do nas pasuje. Amorim jest pozytywną niespodzianką, bo to Brazylijczyk i z komunikacją nie jest nam łatwo, ale jego charakterystyka też do nas pasuje. Bardzo się cieszę, bo przy naszych trudnościach w tym momencie, to dla nas kluczowe transfery, żebyśmy mogli dobrze wejść w sezon. Bez tych graczy byłoby nam dużo trudniej.
- Czy Kacper Trelowski na dłużej będzie pierwszym bramkarzem Rakowa?
– Jak nie będzie mi podnosił ciśnienia, jak w tej jednej sytuacji, to będzie grał (śmiech). Wygrał rywalizację. Wygrał ją, bo na to zapracował, a nie przez to, że jest młody. Cieszę się, bo budowaliśmy go meczami pucharowymi, cieszę się, że tak szybko został odbudowany, to duża zasługa trenera Kowala. Poza jedną sytuacją bronił bardzo pewnie, wyglądał jak doświadczony bramkarz, mimo że ma 21 lat. Mam nadzieję, że będzie walczył i nie odda tej pozycji.