W środę grali 120 minut i odpadli z Pucharu Polski po porażce z trzecioligowcem. Dzień przed meczem okazało się, że podstawowy bramkarz Ivan Brkić wypadł z gry na długie miesiące. A w pierwszej połowie boisko z powodu urazu dodatkowo musiał opuścić mózg poczynań ofensywnych żółto-biało-niebieskich Bartosz Wolski. Mimo to beniaminek zdołał jako pierwszy w tym sezonie pokonać Lecha na jego stadionie. Po dwóch golach Samuela Mraza goście wygrali 2:1.
Początek spotkania na stadionie przy ul. Bułgarskiej wyglądał tak, jak wszyscy się spodziewali. Lech atakował i kreował sytuacje. Najpierw Patrik Walemark w trudnej sytuacji sięgnął piłkę tuż pod bramką przyjezdnych, ale uderzył nad bramką. Za chwilę Kacper Rosa odbił uderzenie Afonso Sousy. Zanim minął kwadrans Sergi Samper w ostatniej chwili wślizgiem zatrzymał Dino Hoticia, który za chwilę znalazłby się w sytuacji sam na sam.
Kilka chwil później Rosa znowu zaliczył udaną interwencję, a zaraz w ślady kolegi poszedł Sebastian Rudol, który odbił głową próbę Antoniego Kozubala. W 24 minucie Lech objął prowadzenie. Po kiepskim podaniu Wolskiego do Sampera Sousa zagrał w szesnastce do Mikela Ishaka, a ten czubkiem buta skierował piłkę do siatki.
Jeżeli kibice gospodarzy myśleli, że teraz pójdzie już z górki, to szybko przeżyli szok. Minęło kilkadziesiąt sekund, a po złym zagraniu w pole karne Pawła Stolarskiego było trochę przypadkui, ale Wolski przejął bezpańską piłkę zagrał do Samuela Mraza, a Słowak uprzedził obrońcę i błyskawicznie doprowadził do remisu.
Minęło kolejne kilkadziesiąt sekund i Ishak cieszył się z drugiego gola. Po długiej analizie VAR okazało się jednak, że był na spalonym i zostało 1:1. Była jeszcze akcja Walemarka i fatalne pudło Joela Pereiry, a później coraz śmielej poczynał sobie Motor. Do przerwy zostało jednak 1:1.
Po przerwie „Kolejorz” znowu ruszył do ataku i mimo groźnych akcji to żółto-biało-niebiescy trafili do siatki. Piotr Ceglarz zagrał na lewej flance do Krystiana Palacza, ten znalazł Kaana Caliskanera. Niemiec przełożył sobie piłkę na lewą nogę, a jego strzał odbił Patryk Gurgul, ale odbił do Mraza, który z „piątki” huknął do siatki.
W kolejnych fragmentach oszołomiony lider tabeli miał inicjatywę, wiele razy wrzucał piłkę w pole karne, ale tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Co innego ekipa z Lublina. Mraz wpakował piłkę do siatki po raz trzeci, ale był na spalonym. Tuż po godzinie gry powinno być 1:3. Caliskaer świetnie zagrał do Ceglarza, a ten był w sytuacji sam na sam przed szesnastką. Naciskali go rywale, dlatego „Cegi” zdecydował się na uderzenie górą, ale za lekkie, bo do rąk bramkarza.
Później Jacques Ndiaye miał za to pustą bramkę, ale jego próba z dystansu została zablokowana. W szóstej minucie doliczonego czasu gry Senegalczyk znalazł się sam przed Mrozkiem, ale ten pojedynek przegrał. A za chwilę sędzia zakończył mecz. Motor w końcówce bardzo dobrze się bronił i nie dopuścił do zbyt wielu groźnych sytuacji.
Dzięki temu sensacja stała się faktem, goście zrehabilitowali się za wpadkę w Pucharze Polski i wygrali w Poznaniu po raz pierwszy od sezonu... 1965/1966. Wtedy pokonali rywali 2:0.
Lech Poznań – Motor Lublin 1:2 (1:1)
Bramki: Ishak (24) – Mraz (25, 54).
Lech: Mrozek – Pereira (80 Lisman), Douglas, Pingot, Gurgul, Murawski, Kozubal (72 Szymczak), Sousa (80 Jagiełło), Hotić (66 Fiabema), Ishak, Walemark (66 Gholizadeh).
Motor: Rosa – Stolarski (59 Wójcik), Najemski (59 Bartos), Rudol, Palacz, Samper, Wolski (34 Simon), Caliskaner (71 Scalet), Ceglarz (71 Ndiaye), Mraz, M. Król.
Żółte kartki: Stolarski, M. Król, Rudol, Palacz (Motor).
Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok).
Widzów: 24368.