Górnik Łęczna zdobył aż cztery bramki w meczu z Arką Gdynia i wrócił z Pomorza z upragnionym kompletem punktów. Dzięki temu łęcznianie złapali kontakt z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie
Runda wiosenna dla zawodników z Górnika toczy się na razie ze zmiennym szczęściem. Po wydłużonej przerwie zimowej (mecz z Zagłębiem Lubin został przełożony ze względu na fatalne warunki atmosferyczne) Górnik zebrał lanie w Białymstoku od Jagiellonii i bilans bramek pod wodzą Franciszka Smudy wynosił kompromitujące 0:10. Doświadczony szkoleniowiec nie załamywał jednak rąk, tylko pracował dalej nad poprawą gry zespołu. A było nad czym...
Mecz z Piastem Gliwice był w wykonaniu łęcznian słaby, ale po raz pierwszy odkąd Smuda jest szkoleniowcem Górnika, uśmiechnęło się do niego szczęście. Gol Piotra Grzelczaka w doliczonym czasie gry pozwolił uwierzyć piłkarzom, że ten sezon można jeszcze uratować.
Zmotywowany wygraną zespół pojechał do Kielc i walczył jak równy z równym z tamtejszą Koroną. Niestety miał pecha. W końcówce spotkania sędzia zauważył w polu karnym faul na Iljanie Micanskim, którego nie było i mimo dobrej gry punktów nie udało się zdobyć. Później przyszła minimalna porażka z Zagłębiem Lubin (0:1) i remis z Pogonią Szczecin (2:2), ale ze wskazaniem na „zielono czarnych”, a potem podział punktów z kandydatem do mistrzostwa Lechem Poznań (0:0).
Po starciu z „Kolejorzem” zawodnicy nie ukrywali optymizmu. – Idziemy w dobrym kierunku, ale musimy pracować nad tym, żeby gromadzić punkty, bo bardzo ich nam brakuje. Jeśli mocno potrenujemy, będziemy mieć siły na dalszą część sezonu. Tych kolejek zostało jeszcze całkiem sporo, więc wiele może się jeszcze wydarzyć – mówił Przemysław Pitry, któremu Smuda znalazł nową rolę w zespole i z napastnika zrobił... stopera.
W Gdyni Górnik zagrał najlepszy mecz pod wodzą Smudy. Co prawda nie prowadził gry, ale miał plan który udało się w pełni zrealizować. Trzeba też przyznać, że do byłego selekcjonera reprezentacji Polski i jego podopiecznych uśmiechnęło się szczęście bo pierwszy gol Javiego Hernandeza padł po ewidentnym błędzie gospodarzy. Później piękne bramki strzelili Grzegorz Bonin i wracający po urazie Szymon Drewniak, a piętnastego gola w barwach Górnika dołożył jeszcze Bartosz Śpiączka.
Zresztą poza strzelcami bramek dużo pochwał zebrał Gerson, który najpierw wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Mateusza Szwocha, a potem pokazał próbkę swoich umiejętności ofensywnych i asystował Boninowi. Otwierające podanie zanotował też Paweł Sasin, którego Smuda ustawia na pozycji defensywnego pomocnika. – Poznałem już trochę zespół. Wiem mniej więcej na co poszczególnych zawodników stać i mogłem dokonać zmian w ustawieniu. Teraz zapominamy o tym zwycięstwie (z Arką – red.) i skupiamy się już na kolejnym meczu – powiedział w swoim stylu „Franz”.