Najpierw „rąbanka”, później ciekawe widowisko. Górnik Łęczna zremisował w Niecieczy 1:1. Po pierwszej odsłonie goście mogli odczuwać spory niedosyt, bo przegrywali. W drugiej różnicę zrobili zawodnicy rezerwowi, którzy rozruszali niemrawy atak zielono-czarnych.
Bartosz Śpiączka i Marcel Wędrychowski strzelili w lidze siedem z 11 goli dla Górnika. A skoro kontuzje wykluczyły ich z gry w Niecieczy, to niewiele osób stawiało na ekipę z Łęcznej. Goście szybko postarali się jednak o poprawienie swoich notowań. A wszystko dzięki Damianowi Gąsce, który pokazał, ile dobrego może zrobić pressing.
Pomocnik zielono-czarnych już w… 24 sekundzie powalczył o piłkę w wydawałoby się niegroźnej sytuacji. Po chwili „dziubnął” ją sobie przed obrońcą rywali. Nemanja Tekijaski spowodował upadek przeciwnika, który wychodził na czystą pozycję. Sędzia Tomasz Wajda obejrzał sobie dokładnie tę sytuację i zdecydował się wyrzucić Serba z boiska.
W 10 minucie Gąska dobrze dośrodkował w pole karne, ale w dogodnej sytuacji fatalnie spudłował Przemysław Banaszak. Napastnik zastępujący Śpiączkę mocno pracował na czerwoną kartkę. W 20 minucie z impetem uderzył głową Mateusza Grzybka, ale obejrzał „żółtko”. Później mieliśmy więcej fauli niż ciekawych akcji. Miejscowi przy każdym przewinieniu dodawali sporo od siebie i próbowali wywalczyć kartki u rywali.
I to się udało w 34 minucie, kiedy Banaszak wpadł w Tomasza Loskę i siły na boisku się wyrównały. 180 sekund później okazało się, że nieszczęścia chodzą parami. Tomasz Midzierski faulował w swojej szesnastce Romana Gergela, a rzut karny na gola zamienił Piotr Wlazło.
W końcówce wreszcie coś udało się wykreować pod bramką Termaliki. Leandro zagrał po ziemi w pole karne, a Szymon Drewniak z pięciu metrów trafił prosto w bramkarza.
Od razu po przerwie trener Kamil Kiereś wymienił dwóch zawodników. A po kwadransie dwóch kolejnych. I te roszady przyniosły skutek. Trzeba jednak przyznać, że szybko mogło być 2:0. Strzał Marcina Wasielewskiego był minimalnie niecelny, a Samuel Stefanik źle wykładał piłkę do kolegów.
Po godzinie gry upiekło się gospodarzom, bo Mak zagrał sobie piłkę do boku, a dopiero później był kontakt z bramkarzem Termaliki. A to oznaczało, że Górnik też powinien dostać karnego. Ataki przyjezdnych rozruszali jednak zmiennicy: Jason Lokilo i Paweł Wojciechowski, dlatego coraz więcej zaczynało się dziać pod bramką miejscowych.
Po dograniu tego pierwszego „Wojciech” uderzył z powietrza, ale dobrze spisał się Loska. Po chwili Wojciechowski miał chyba lepszą sytuację, bo ograł już obrońcę, ale strzelił zbyt lekko, a do tego prosto w bramkarza. W 77 minucie Lokilo miał dużo miejsca przed polem karnym i chociaż długo układał sobie piłkę do strzału, to w końcu uderzył na bramkę. I to jak, bo piłka wylądowała blisko okienka, a ekipa z Łęcznej wyrównała stan meczu.
I uwierzyła, że w Niecieczy może powalczyć o komplet punktów. Było kilka groźnych ataków, ale brakowało wykończenia. W doliczonym czasie gry obie drużyny miały szanse, żeby przechylić szalę na swoją stronę. Najpierw „kotłowało” się pod bramką Macieja Gostomskiego po rzutach rożnych i golkiper miał sporo szczęścia. Po drugiej stronie boiska trzy punkty zielono-czarnym mógł zapewnić Daniel Dziwniel, ale uderzył prosto w bramkarza i zawody zakończyły się podziałem punktów.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Górnik Łęczna 1:1 (1:0)
Barmki: Wlazło (38-z karnego) – Lokilo (77).
Termalica: Loska – Grzybek (23 Kukułowicz), Tekijaski, Biedrzycki, Wasielewski (83 Grabowski), Mesanovic (67 Hubinek), Stefanik, Wlazło, Bonecki (83 Zeman), Gergel (46 Putiwcew), Śpiewak.
Górnik: Gostomski – Szcześniak, Midzierski, Pajnowski (60 Dziwniel), Leandro, Mak, Drewniak (46 Serrano), Gol (74 Tymosiak), Gąska (60 Wojciechowski), Krykun (46 Lokilo), Banaszak.
Żółte kartki: Wlazło, Kukułowicz – Banaszak.
Czerwone kartki: Tekijaski (Termalika, 4 min, za faul) –Banaszak (Górnik, 34 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec).