GKS Bogdanka przegrał u siebie z Cracovią 0:2. To dopiero druga porażka podopiecznych Piotra Rzepki na własnym stadionie w tym sezonie.
Większość strat rekompensowały spotkania u siebie. W Łęcznej podopieczni Piotra Rzepki przegrali tylko z raz, w sierpniu ubiegłego roku z Okocimskim Brzesko. Ale nic nie trwa wiecznie, o czym przekonała Cracovia. Zespół gości miał jednak ułatwione zadanie, grając przeciwko słabym obrońcom.
Już na samym początku dziecinny błąd popełnił Tomasz Midzierski, z czego najbardziej zadowolony był Vladimir Boljević.
W 12 min mogło być nawet 0:2, bo między Michałem Benkowskim i Pawłem Sochą zabrakło komunikacji. W efekcie Krzysztof Danielewicz trafił w słupek. A potem jeszcze Łukasz Zejdler kopnął nad poprzeczką i Socha obronił uderzenie Adama Marciniaka.
Gospodarze rzadko przeprowadzali składne akcje. Po jednej z nich Cezary Stefańczyk ładnie dośrodkował, ale Midzierski popatrzył tylko na piłkę i pustą bramkę.
Najwięcej zagrożenia było po stałych fragmentach, dobrze "bitych” przez Veljko Nikitovicia. Niestety kończyło się na strachu.
Druga część rozpoczęła się obiecująco, od uderzeń Sebastiana Szałachowskiego i Tomasza Nowaka. "Pasy” jednak szybko opanowały sytuację, prezentując wyższą kulturę gry. W 83 min Kamil Oziemczuk w środku pola stracił piłkę, goście przeprowadzili błyskawiczną kontrę, którą z zimna krwią zakończył Boljević
Łęcznianom zabrakło nie tylko umiejętności i planu, ale przede wszystkim charakteru. W ośmiu meczach wiosny wygrali zaledwie raz. Sobotni mecz był to już szóstym z rzędu "zielono-czarnych” bez zwycięstwa.
GKS Bogdanka - Cracovia Kraków 0:2 (0:1)
Bramki: Bojlević (1, 83).
Bogdanka: Socha - Stefańczyk, Midzierski, Sołdecki, Benkowski (67 Oziemczuk) - Zuber (68 Wiązowski), Nowak, Nikitović, Renusz - Szałachowski (79 Paluch), Pesir.
Cracovia: Pilarz - Nykiel, Żytko, Kosanović, Marciniak - Bernhardt (90 Steblecki), Dąbrowski, Budziński, Zejdler (80 Zieliński), Danielewicz (90 Szeliga) - Boljević.
Żółte kartki: Zuber (B) - Nykiel, Danielewicz, Kosanovic, Bernhardt, Dąbrowski, Zejdler (C).
Czerwona kartka: Damian Dąbrowski (C) w 89 min za drugą żółtą kartkę.
Sędzia: Robert Małek (Zabrze). Widzów 700.
OPINIE TRENERÓW
– Cieszę się bardzo, że wróciłem do Łęcznej, gdzie kiedyś pracowałem i mile ten okres wspominam. Mieliśmy świadomość, że przyjeżdżamy na trudny teren, skąd ciężko jest wywieźć punkty. Wiedzieliśmy, że gospodarze będą bardzo zmotywowani. My natomiast po remisie u siebie z Olimpią Grudziądz nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy szukać trzech punktów. Naszym celem jest awans do ekstraklasy. Sporo ułatwiła nam sytuacja z początku meczu. Spotkanie dobrze nam się ułożyło, po błędzie w obronie Bogdanki. Potrafiliśmy wykorzystać to ładną akcją i wyjść na prowadzenie. Myślę, że mieliśmy ten mecz pod kontrolą. W pierwszej połowie po stałych fragmentach gry było gorąco pod naszą bramką i nie wiadomo jakby ten mecz wyglądał, gdyby po jednej z takich akcji padł wyrównujący gol. W drugiej połowie nie było już tyle sytuacji. Żaden z zespołów nie miał klarownych okazji i gra toczyła się głównie w środku pola. Pod koniec wyprowadziliśmy wzorcową kontrę, która dała nam zasłużone zwycięstwo.
Piotr Rzepka (Bogdanka)
– Przykro przegrywa się, zwłaszcza u siebie. Tym bardziej, że już dawno nie doznaliśmy porażki w Łęcznej. Wiadomo było jakim potencjałem dysponuje Cracovia i że wynik bezbramkowy nie będzie jej satysfakcjonował. W tym meczu mieliśmy przykład, że jeśli na początku sprezentuje się bramkę takiemu rywalowi, bo jeden z obrońców się macha, to z minuty na minutę wszystko będzie stawało się coraz trudniejsze. Mając taki potencjał techniczny Cracovia kontrolowała spotkanie. Drugiego gola straciliśmy po naszej stracie w środku pola. Nie zabrakło nam woli zwycięstwa, jednak w pierwszej lidze trzeba pokazać trochę cwaniactwa, przede wszystkim z takim zespołem jak Cracovia. I tego nam zabrakło. Mieliśmy opracowany plan a, b i c, ale jak się dostaje młotkiem, to długo trzeba dochodzić do siebie. Rozegraliśmy jeden z lepszych meczów na wiosnę, a niestety otrzymaliśmy zero punktów. To też był strzał psychologiczny, bo na wyjazdach nam nie idzie, a teraz jeszcze doszła porażka u siebie.