Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu łęcznianie zapewnili sobie awans. Przesądziły o tym wygrana nad Olimpią i porażka Dolcanu w Stróżach
Za żółte kartki musieli pauzować Paweł Zawistowski i ostatnio siedzący na ławce rezerwowych Sebastian Szałachowski. W tej sytuacji do wyjściowej jedenastki wskoczył Lukas Bielak, mimo że do dyspozycji szkoleniowca był ponownie Paweł Sasin, chyba najrówniej grający wiosną zawodnik "zielono-czarnych”. Po kontuzji do kadry meczowej powrócił Łukasz Zwoliński, ale rolę podstawowego młodzieżowca znowu pełnił Julien Tadrowski.
Prowadzona przez Dariusza Kubickiego Olimpia też miała ochotę powalczyć o czołowe lokaty, ale swoje położenie mocno skomplikowała porażką w Legnicy. W sobotę dodatkowo musiała poradzić sobie z problemem obsady bramki – Bartosz Fabiniak jest kontuzjowany, a Michał Wróbel przeciwko Miedzi zobaczył czerwoną kartkę. Dlatego między słupkami musiał stanąć Daniel Osiecki, który po raz ostatni w pierwszej lidze bronił w sierpniu ubiegłego roku. I chociaż golkiper miejscowych nie miał wiele pracy, to jednak raz musiał sięgnąć do siatki.
Do przerwy mecz nie dostarczył wielu wrażeń. Górnik grał dobrze taktycznie, pewnie w defensywie i Olimpia nie była w stanie wypracować sobie klarownych okazji. Utrzymywanie się przy piłce i wymiana podania nie przynosiła jej wymiernych korzyści. Groźniej zrobiło się tylko w 26 min po strzale z powietrza Roberta Szczota i w 38 min, kiedy Marcin Kalkowski wybił futbolówkę sprzed linii bramkowej po akcji Piotra Ruszkula.
Druga część rozpoczęła się wybornie dla łęcznian. Patrik Mraz dośrodkował z rzutu wolnego, a piłkę do własnej bramki niefortunnie wpakował Adrian Bielawski. Ale ogromną rolę w tym zdarzeniu odegrał także Maciej Szmatiuk.
W 56 min Górnik mógł podwyższyć wynik, jednak silne kopnięcie Arkadiusza Woźniaka odbił przed siebie Osiecki. A potem nad stadionem oberwała się chmura, a na zalanym wodą boisku znacznie łatwiej się bronić niż atakować. Dlatego stało się jasne, że wygraną gościom uda się dociągnąć do szczęśliwego finału.
– W ostatnich piętnastu minutach tam u góry ktoś nam sprzyjał, bo te warunki pomogły dowieźć nam zwycięstwo do końca. W takich okolicznościach ciężko było coś skonstruować, my natomiast ograniczyliśmy się do defensywy – potwierdził Maciej Szmatiuk.
– Pogoda trochę nas zaskoczyła, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Jednak była taka sama aura dla obu drużyn. Chłopaki już śpiewają w szatni – dodał przed kamera Orange Sport Łukasz Zwoliński.
Powrót po siedmiu latach do ekstraklasy udało się przypieczętować w niedzielę, bo Kolejarz urwał punkty Dolcanowi. Łęczna może rozpocząć świętowanie!
0:1 – Bielawski (48 samob.)
SKŁADY
Olimpia: Osiecki – Bielawski, Łabędzki, Piter-Bucko, Woźniak – Suchocki (66 Kaczmarek), Kłus, Gawęcki (33 Ruszkul), Smoliński, Szczot – Kowalczyk (78 Banasiak).
Górnik: Prusak – Tadrowski, Szmatiuk, Kalkowski, Mraz – Bonin (76 Zwoliński), Bielak, Nikitović, Nowak, Bożok (71 Kozacuks) – Woźniak.
Żółte kartki: Ruszkul, Smoliński, Kłus (Olimpia) – Bielak, Nikitović (Górnik). Sędziował: Jarosław Rynkiewicz (Zielona Góra). Widzów: 1100.