Po zwycięstwie nad Ruchem Chorzów Górnik Łęczna chce pójść za ciosem. W sobotę o godz. 15.30 zmierzy się na wyjeździe z GKS Bełchatów
– Przełamaliśmy się już u siebie, zagraliśmy dobry mecz z Ruchem, strzeliliśmy trzy bramki i wygraliśmy, teraz pora żeby przełamać się na wyjeździe, bo do tej pory punktujemy głównie u siebie, na wyjazdach to się nie udaje – mówi Łukasz Mierzejewski, obrońca klubu z Łęcznej.
Górnicy w podróż do Bełchatowa wybrali się dzień przed meczem, w piątek o godz. 10. W autokarze zabrakło miejsca dla Macieja Szmatiuka, którego uraz okazał się poważniejszy, niż początkowo przypuszczano. Dokładna diagnoza nie jest jeszcze znana, ale niewykluczone, że doświadczony obrońca będzie musiał przejść zabieg. W tym sezonie na pewno już nie zagra.
Dla trenera Jurija Szatałowa to duży problem. Tym większy, że wciąż nie w pełni dysponowany jest Tomislav Bozić, który już przed tygodniem grał z niedoleczonym urazem. Jakby tego było mało, problem z mięśniem dwugłowym ma trzeci ze środkowych obrońców Marcin Kalkowski. Jego występ jest mało prawdopodobny.
W tej sytuacji parę stoperów stworzą najprawdopodobniej Bozić z powracającym za kartki Lukasem Bielakiem. Gdyby okazało się, że Chorwat także nie jest gotowy do gry, Szatałow będzie musiał obok Słowaka wystawić Veljko Nikitovicia, a do środka pomocy w miejsce Serba wprowadzić Radosława Pruchnika, który do tej pory nie grał zbyt wiele.
Ale Bełchatów również ma swoje problemy. Największy to kontuzja Mateusza Maka, który wspólnie z bratem Michałem tworzył bardzo groźny duet na początku sezonu.
– Na pewno to jest dobry zawodnik, ale tylko jeden zawodnik, a gra jedenastu, cała drużyna. Dlatego nie możemy cieszyć się, że nie gra jeden Mak, bo za chwilę wyskoczy ktoś inny i strzeli nam gola – przestrzega Mierzejewski.
Jeszcze tydzień wszyscy w Łęcznej obawiali się, że za chwilę Górnik może znaleźć się w strefie spadkowej. Wystarczyła jedna wygrana, a wzrok zaczął być kierowany ku górze, bo strata to grupy mistrzowskiej to tylko cztery punkty. Jest o co grać z Bełchatowem i Legią.
– Dwa mecze to jest sześć punktów. Tabela jest bardzo spłaszczona, można dużo zyskać i dużo stracić. Zdajemy sobie, gdzie jesteśmy w tabeli i jak bardzo potrzebujemy punktów. Gdybyśmy mieli ich na koncie o kilka więcej, a mielibyśmy gdyby ta skuteczność była nieco lepsza, nasza sytuacja wyglądałaby skrajnie inaczej – kończy Mierzejewski.