(fot. Piotr Michalski)
Górnik Łęczna po trzech kolejkach nadal nie ma na swoim koncie ani jednej wygranej. Co więcej, zespół dowodzony przez trenera Marcina Prasoła kolejny raz stracił bramkę w początkowych minutach spotkania, co miało ogromny wpływ na przebieg meczu i wydarzenia na murawie
Zielono-czarni mają od dłuższego czasu problem z właściwym wejściem w mecz. Już w sprawdzianie generalnym przed ligą, czyli sparingowych derbach przeciwko Motorowi Lublin, łęcznianie sprokurowali rzut karny dla rywali. Niestety, podobnie dzieje się w walce o ligowe punkty. Na inaugurację rozgrywek Puszcza Niepołomice potrzebowała 50 sekund by strzelić Górnikowi gola, a w drugiej kolejce Sandecja Nowy Sącz zdobyła bramkę w szóstej minucie (z rzutu karnego, po dość długiej analizie VAR). Niestety, w Rzeszowie przeciwko Stali piłkarze spadkowicza z PKO BP Ekstraklasy również dali zaskoczyć się już na początku meczu. Gola na wagę wygranej zdobył w ósmej minucie Dominik Marczuk.
– Nie tylko pierwsze 10 minut kiedy tracimy bramkę, ale cała pierwsza połowa była przez nas przespana. Nie byliśmy odpowiednio agresywni w stosunku do zawodników Stali. Rzeszowianie mogli już w tej fazie zamknąć to spotkanie. W drugiej połowie wyszliśmy nieco agresywniej, było widoczne większe zaangażowanie w odbiór piłki. Coś się zaczęło dziać, ale to i tak było za mało, by odrobić straty i zdobyć choćby wyrównującą bramkę – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Marcin Prasoł, trener Górnika. – Wynik i słaba gra wynikała między innymi z braku odpowiedniej agresywności w grze. Stal dobrze rozgrywała piłkę, spokojnie nią operowała. Wiedzieliśmy, że potrafią to robić i powinniśmy być bardziej konkretni w odbiorze piłki, zwłaszcza z przodu. Przez naszą bierność Stal się rozpędzała. Podopieczni trenera Myśliwca próbowali wrzucać piłkę za naszą linię obrony oraz rozgrywać ją w bocznych sektorach – dodał szkoleniowiec Górnika. – W pierwszej połowie zostawiliśmy za dużo miejsca rywalowi i ciężko nam się biegało. Po przerwie wyszliśmy na przeciwnika trochę wyżej. W końcówce dostaliśmy czerwoną kartkę, a rywal i tak miał bardzo dużo sytuacji. Oddaliśmy kilka strzałów, ale to zdecydowanie za mało. Musimy dalej mocno trenować – skomentował mecz Maciej Gostomski, kapitan zielono-czarnych.
Początek sezonu pokazał, że ekipa z Łęcznej po letniej kadrowej rewolucji ma jeszcze większe problemy ze stwarzaniem sytuacji pod bramką rywala, a we własnym polu karnym pozwala rywalom na zbyt wiele. Górnik po trzech kolejkach ma na koncie jeden punkt u jednego zdobytego gola przy trzech straconych. Sztab szkoleniowy spadkowicza ma więc o czym myśleć przed spotkaniem z Resovią, która na początku sezonu również spisuje się poniżej oczekiwań.