Cztery gole mnóstwo emocji i czerwone kartki zarówno dla zawodników będących na boisku, jak i rezerwowych. Tak w wielkim skrócie wyglądał niedzielny mecz pomiędzy Wisłą Płock, a Górnikiem Łęczna. Jak spotkanie podsumowali trenerzy obu ekip?
Mariusz Misiura, trener Wisły
– Spotkały się ze sobą dwa zespoły, które chciały ten mecz wygrać. W pierwszej połowie mieliśmy to spotkanie pod kontrolą i w końcówce strzeliliśmy bramkę. Po zmianie stron przez 10-12 minut zbyt często pozwalaliśmy rywalom budować grę, zabrakło doskoku. Bramka Adama Dei z cyklu stadiony świata podcięła nam skrzydła i zanim się z tego otrząsnęliśmy to było już 1:2. Szukaliśmy zmian i impulsu do dalszej walki i uważam, że nam się to udało. Dobre zmiany wniosły dodatkową energię naszej drużynie. Kiedy dominowaliśmy Górnik miał jedną świetną okazję, a potem strzeliliśmy gola na 2:2 po czym nie wykorzystaliśmy piłki meczowej na 3:2. Myślę, że po takim rezultacie obie drużyny czują niedosyt. Każda ze stron mogła bowiem wygrać i finalnie spotkanie zakończyło się dwoma rannymi ekipami.
Pavol Stano, trener Górnika
– Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu i od pierwszej minuty realizowaliśmy nasze założenia taktyczne. Bramka pod koniec pierwszej połowy nieco nas zaskoczyła, bo w zasadzie nic nie wskazywało na to, że ona padnie. Gol do szatni nas podrażnił. W drugiej połowie chcieliśmy kontynuować dobrą grę. Strzeliliśmy dwie bramki i kontrolowaliśmy przebieg spotkania w kolejnych minutach. Do tego doszła świetna sytuacja na trzeciego gola, której niestety nie wykorzystaliśmy. Gdyby wówczas padł gol to myślę, że sięgnęliśmy po zwycięstwo. Tymczasem w końcówce straciliśmy bardzo pechową bramkę i zrobiło się potem spore zamieszanie. Ostatnie minuty to gra w obie strony, bo każda z drużyn miała swoje okazje. Mecz oceniam jako wyrównany i nie mam w zasadzie żadnych pretensji do moich zawodników. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze i szkoda jedynie, że nie sięgnęliśmy po trzy punkty na trudnym terenie.