Kibice Motoru liczyli, że ich pupile wykorzystają problemy Stali Rzeszów i zgarną w sobotę trzy punkty. Niestety, gospodarze przerwali kiepską passę i wygrali 2:1. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Gratulacje dla Stali, która bardzo potrzebowała tego zwycięstwa. Podziękowania dla naszych kibiców, 600 lub 700 osób przyjechało do Rzeszowa, żeby nas wspierać. Niestety, nie oddaliśmy im tego poświęcenia zwycięstwem. Mecz między dwoma drużynami, które chciały dobrze operować piłką. Stal miała plan zagrywania dużo piłek przekątnych, wykorzystywania zawodników w szerokościach, czasami dwóch, czasami trzech żeby nam utrudnić skoki pressingowe. Grali trochę bardziej bezpośrednio, żeby przenieść ciężar gry na naszą połowę. Wynikiem były stałe fragmenty i posiadanie piłki na naszej połowie. Pierwsza połowa skończyła się bez większych sytuacji dla przeciwnika, dzięki dobrej obronie pola karnego. Potrafiliśmy uwolnić piłkę, mieliśmy parę groźnych wejść w ostatnią tercję, groźnych dośrodkowań, które czasami w ostatniej chwili, ale Stal wybijała. Pierwsza połowa skończyła się 0:0.
– Druga rozpoczęła się od fazy przejściowej. Stal zebrała drugą piłkę i poszła z kontrą, którą wykończył Adler. Nie wiem, dlaczego tak się stało, że był tam sam, nie wiem, dlaczego nie zdążyliśmy, żeby nie dać wejść tej piłce za nas. Od tego momentu narzuciliśmy z piłką inne tempo. Jak masz pięć porażek z rzędu, to przy prowadzeniu nawet, jak nie chcesz, to się trochę cofniesz. Tak było w Rzeszowie. Wiele dośrodkowań, seryjne stałe fragmenty, zbliżaliśmy się do pola karnego, a jedna z tych sytuacji zakończyła się zagraniem ręką i VAR zdecydował o karnym. Dostaliśmy prezent od losu, bo w dzisiejszej piłce, mimo że nie lubię tego tak określać, to zagrania ręką to trochę szczęścia i nieszczęścia. To jednak efekt tego, że zepchnęliśmy rywali do obrony niskiej. Przy 1:1 mieliśmy wszystko, żeby pójść po zwycięstwo. Jedna długa piłka pod naszym pressem, zamiast uwolnić piłkę i to jest element gry, który nie był na dobrym poziomie. Mieliśmy piłkę pod kontrolą, ale przebitka i aut dla Stali. To niedopuszczalne, bo dużo pracujemy nad obroną pola karnego i obroną stałych fragmentów gry. To niezrozumiałe, jak możemy stracić taką bramkę. Znowu rywale dostali kolejny impuls, a my do końca przenieśliśmy ciężar gry na połowę przeciwnika, tworzyliśmy kolejne sytuacje. Na szybko mój sztab wyliczył 6:2 dla nas w sytuacjach stuprocentowych, według nas. W piłce wygrywa ten, kto strzela więcej bramek. Stal to zrobiła, z dużą determinacją bronili wyniku do końca, a my przegraliśmy, z czego jestem mocno niezadowolony, bo mamy serię trzech meczów z rzędu bez zwycięstwa.
Czy Stal czymś was zaskoczyła…
– Na pewno adaptacją do nas. Spodziewaliśmy się dłuższych momentów pressingowych. Mniej gry bezpośredniej, a wejść średnimi i krótkimi podaniami. Więcej momentów posiadania niżej. To było coś innego niż Stal robiła w poprzednich meczach. Stal ma coś, czego można pozazdrościć, to akademia i kolejni wychowankowie. Wychodzą piłkarze, który pod względem motorycznym i technicznym są gotowi do rywalizacji na poziomie pierwszej ligi, a niektórzy z potencjałem na więcej. Nie wiem, jak się pracuje w akademii, ale to piłkarze, którzy mają niezłe zrozumienie gry, a to już inny poziom piłkarza. To zespół, który posiada zawodników trochę bardziej doświadczonych o określonych charakterystykach i cechach wybitnych, jak Prokić, który ciągnął drużynę nie tylko zaangażowaniem i intensywnością, ale motoryką i atakiem przestrzeni. W piłce jest tak, że jak wyniki są gorsze niż się spodziewano, to na pierwszy ogień idzie drużyna i trener. A często to kompleksowa rzecz. Stal wyszła jednak z kryzysu i idzie dalej.
- Czy zabrakło Motorowi przede wszystkim skuteczności zarówno w defensywie, jak i ofensywie…
– Zależy co określimy jako skuteczność. To może być np. zajęcie pewnych stref w ataku i obronie w polu karnym. Albo ostatnie podania czy ostatni kontakt. Trzeba też brać pod uwagę działania przeciwnika, ktoś atakuje pole karne, a ktoś broni. Jestem przed dogłębną analizą. Nie chcę powiedzieć, że to nasza bolączka, rolą trenera jest rozwijać piłkarzy i wygrywać mecze. Często wchodzimy dużo w pole karne, uważam, że dobrze wypełniamy szesnastkę, ale nie zawsze wybieramy najlepszą opcję. Potem jest kwestia ostatniego kontaktu, łatwiej o tym mówić niż robić. Akurat na tygodniu poświęciliśmy sporo czasu na tworzenie sytuacji, jak i ich finalizacje. Pozostaje robić wszystko, żeby dalej rozwijać piłkarzy.
Marek Zub (Stal Rzeszów)
– To dla nas ważne zwycięstwo przede wszystkim ze względu na dolną część tabeli. Druga rzecz, to oczywiście nasz ostatni mecz w Głogowie, z zespołem, który z nami sąsiaduje w tabeli i jego okoliczności. Tamto spotkanie miało duży wpływ, jak próbowaliśmy to wykorzystać, żeby szybko stanąć na nogi po tym nokaucie w ostatniej minucie w Głogowie. Ważny moment, jeżeli chodzi o okres rozgrywek. Mamy teraz dwa tygodnie na pracę. Emocji dla kibiców też było dużo, z pozytywnym happy-endem.