(fot. Piotr Michalski)
W pierwszym w tym roku meczu na własnym stadionie Górnik Łęczna przegrał z Koroną Kielce. Tym samym dla zielono-czarni zakończyli serię zwycięskich meczów na trzech, a do tego zanotowali pierwszą w tym sezonie domową porażkę
Przed meczem z Koroną w obozie Górnika pojawiły się pewne problemy w bloku defensywnym. Ze względu na kartki przymusowo pauzować musiał Leandro, a Paweł Baranowski poprzez problemy zdrowotne wypadł z gry niemal w ostatniej chwili. Wobec tego trener Kamil Kiereś desygnował do gry Kamila Rozmusa i Gabriela Matei.
Górnik od pierwszych minut przejął inicjatywę na murawie i zepchnął gości do obrony. W ósmej minucie uderzał Marcin Stromecki, ale bez powodzenia. Kilka minut później po ładnej indywidualnej akcji uderzał Michał Mak, ale jego uderzenie odbił Marek Kozioł. Łęcznianie nie rezygnowali jednak z dalszych ataków. I w 37 minucie powinni wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu w pole karne Mario Zebić pociągnął za koszulkę Pawła Wojciechowskiego i sędzia bez żadnych wątpliwości wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł sam poszkodowany i oddał sygnalizowany strzał, który odbił bramkarz Korony. W końcówce pierwszej połowy kielczanie próbowali „odgryźć” się zielono-czarnym, ale wynik nie uległ zmianie.
W przerwie trener Kiereś zdecydował się na wprowadzenie do gry w miejsce Bartłomieja Kalinkowskiego Bartosza Śpiączki. Natomiast już trzy minuty po wznowieniu gry strzelał Karol Struski, ale Kozioł kolejny raz nie dał się pokonać. W 59 minucie niespodziewanie na prowadzenie wyszli przyjezdni po tym jak rzut karny na gola zamienił pewnym strzałem Jacek Podgórski po tym jak Michał Mak zahaczył w „szesnastce” Jakuba Łukowskiego
Korona po strzelonym golu starała się pilnować wyniku, a Górnik nie przestawał atakować. W 67 minucie główkował Bartosz Śpiączka, ale bez powodzenia. Chwilę później z woleja uderzał Bartłomiej Kukułowicz ale piłka przeleciała nad poprzeczką. W samej końcówce dwa razy strzelał także Przemysław Banaszak jednak bezskutecznie i trzy punkty zgarnął zespół z Kielc.
– Ten mecz mógł się potoczyć inaczej. Chciałbym przeprosić kolegów bo po moim złym zachowaniu rywale mieli rzut karny, który zamienili na gola – powiedział po meczu na antenie Polsatu Sport Extra Michał Mak. – Mogliśmy strzelić bramkę lecz Marek Kozioł był bardzo dobrze dysponowany. Po stracie gola staraliśmy się strzelić bramkę, ale zabrakło z naszej strony konkretów – dodał skrzydłowy Górnika.
Piątkowa porażka zakończyła serię trzech zwycięskich meczów zielono-czarnych. Dodatkowo przegrana z Koroną była pierwszą porażką łęcznian na własnym stadionie. W następnej kolejce zespół trenera Kieresia zagra na wyjeździe z Radomiakiem Radom.
Górnik Łęczna – Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: Podgórski (59-karny).
Górnik: Gostomski – Orłowski (80 Jagiełło), Matei, Midzierski, Rozmus – Krykun (66 Kukułowicz), Kalinkowski (46 Śpiączka), Stromecki (66 Cierpka), Struski, Mak – Wojciechowski (66 Banaszak).
Korona: Kozioł – Kobryń, Zebić, Szarek, Lisowski – Podgórski (86 Kiełb), Pervan (83 Diaz), Gąsior, Oliveira, Łukowski – Thiakane.
Żółte kartki: Kalinkowski - Zebić, Lisowski.
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Mecz bez udziału publiczności