W meczu drużyn, które wpadły w dołek górą Miedź Legnica. Motor przegrał czwarte, ligowe spotkanie z rzędu, a w sumie piąte, licząc także rozgrywki Pucharu Polski. Tym razem 1:3.
Goncalo Feio miał sporo czasu, żeby coś pozmieniać w składzie swojej drużyny. I na pewno zaskoczył. Motor wyszedł ustawieniem 3-5-2, z Jakubem Staszakiem w defensywie oraz Kacprami: Wełniakiem i Śpiewakiem z przodu. Niestety, mecz na dobre się jeszcze nie zaczął, a już gospodarze przegrywali 0:1.
Kamil Drygas zagrał na lewe skrzydło do Juricha Caroliny, a ten posłał piłkę w pole karne, gdzie bardzo dobrze wbiegał… Drygas. Złe ustawienie defensywy Motoru spowodowało, że były pomocnik Lecha Poznań przedarł się pod bramkę i w sytuacji jeden na jeden z Łukaszem Budziłkiem otworzył wynik meczu. A na zegarze była dopiero 25 sekunda!
Miejscowi długimi fragmentami byli bezsilni, a gra w ataku zupełnie im się nie kleiła. Po kwadransie nie zrobili użytku ze straty rywali. Tak samo było kilkadziesiąt sekund później, kiedy można było wycisnąć z akcji zdecydowanie więcej, ale lublinianie albo źle wrzucali w pole karne, albo psuli wszystko niecelnym podaniem.
Wystarczyło kilka akcji, a już można było zobaczyć u gości sporo jakości indywidualnej. Przez 25 minut meczu gracze Miedzi aż cztery razy zakładali „Motorowcom” efektowne „siatki”. W 34 minucie drużyna z Legnicy wychodziła z akcją trzech na trzech. Mehdi Lehaire najpierw zwolnił atak, a za chwilę miał okazję na poprawkę jednak źle trafił w piłkę i tylko podał ją Budziłkowi. W końcówce gospodarze mieli mnóstwo szczęścia. Carolina wrzucił z rzutu wolnego, Budziłek nie trafił w futbolówkę, ale żółto-biało-niebieskich uratował słupek. O tym, jak słaba to była połowa w wykonaniu drużyny trenera Feio najlepiej świadczy fakt, że przez 45 minut nie było żadnego strzału na bramkę Jakuba Mądrzyka.
Na szczęście to zmieniło się po przerwie. Lublinianie na chwilę zepchnęli przeciwnika do obrony. Było kilka stałych fragmentów gry, ale zabrakło konkretów. W 50 minucie znowu Motor wrócił z dalekiej podróży. Antonik wyskoczył zza pleców obrońców, którzy chyba spodziewali się, że Budziłek wyjdzie do długiej piłki. Pierwszy do futbolówki dopadł jednak gracz przyjezdnych, ale golkiper uratował sytuację.
Później żółto-biało-niebiescy znowu postraszyli rywali. Najpierw była dobra akcja Damiana Sędzikowskiego, ale nie zakończyła się strzałem. Po chwili zablokowane uderzenie Kacpra Wełniaka. A w 59 minucie Miedź prowadziła 2:0. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, błąd Budziłka, który znowu nie trafił w piłkę i Drygas głową zdobył drugą bramkę.
W 71 minucie goście mieli już w zapasie trzy gole. Powinni wcześniej podwyższyć rezultat, ale psuli dobre sytuacje. Na koniec sam na sam z Budziłkiem był Dariusz Drzazga. Jego strzał bramkarz odbił. Problem w tym, że prosto pod nogi Marcela Mansfelda, który dopełnił jedynie formalności.
Wydawało się, że jest po zawodach, ale Motor jeszcze powalczył. Ostrą centrę w pole karne Piotra Ceglarza do swojej bramki pechowo wbił Ruben Hoogenhout. I gospodarze jeszcze ruszyli. Szkoda akcji Ceglarza, który za mocno podawał do Sędzikowskiego czy „główki” Michała Żebrakowskieo z pięciu metrów. W końcówce Miedź odzyskała kontrolę nad meczem i dowiozła wynik 3:1 do końcowego gwizdka.
Teraz trener Feio będzie miał jeszcze więcej czasu, żeby popracować z drużyną, bo przed nami kolejna przerwa na mecze reprezentacji. Żółto-biało-niebiescy do walki o punkty wrócą dopiero 20 października, kiedy w Głogowie zagrają z Chrobrym.
Motor Lublin – Miedź Legnica 1:3 (0:1)
Bramki: Hoogenhout (74) – Drygas (1, 59), Mansfeld (71).
Motor: Budziłek – M. Król (62 Wójcik), Szarek (46 Rudol), Najemski, Staszak, Luberecki (46 Palacz), Gąsior (75 R. Król), Sędzikowski, Ceglarz, Wełniak, Śpiewak (62 Żebrakowski).
Miedź: Mądrzyk – Kostka, Mijusković, Hoogenhout, Carolina, Michalik (68 Agbor), Lehaire (82 Pierzak), Tront, Antonik (87 Niewulis), Drygas (68 Drzazga), Mansfeld (82 Stanclik).
Żółte kartki: Szarek, Najemski – Drygas, Kostka.
Sędziował: Damian Kos (Gdańsk). Widzów: 5116.