Po zeszłotygodniowym remisie w Wejherowie Górnik Łęczna po raz pierwszy w tym sezonie zaprezentuje się kibicom na własnym stadionie. W sobotę o godzinie 20 zespół trenera Rafała Wójcika zmierzy się z beniaminkiem rozgrywek – Skrą Częstochowa
W zeszłym sezonie łęcznianie na wyjazdach spisywali się bardzo słabo i przez cały I-ligowy sezon zdołali wygrać zaledwie jedno spotkanie. Latem co prawda z klubem pożegnała się większość piłkarzy, ale nowo zbudowany II-ligowy zespół jechał nad morze po zwycięstwo. Niestety, spotkanie ułożyło się dla łęcznian fatalnie i remis należy uznać za korzystny rezultat. – Wiemy, co zrobiliśmy źle podczas meczu z Gryfem i mam nadzieję, że na swoim stadionie w starciu ze Skrą Częstochowa sięgniemy po komplet punktów. Cel mamy jasny – chcemy w tej lidze wygrywać – przekonuje Paweł Sasin, który obok Sergiusza Prusaka może pochwalić się najdłuższym stażem w zielono-czarnych barwach. – Mamy przeanalizowaną grę rywala i jesteśmy dobrze przygotowani do tego spotkania. Wiemy, że w sobotę czeka nas ciężkie 90 minut, ale musimy patrzeć przede wszystkim na siebie. Jeżeli będziemy wypełniać powierzone zadania to będziemy osiągać dobre wyniki – dodaje Łukasz Sosnowski.
Kibice w Łęcznej czekają więc na nowego Górnika, który zatrze wrażenie po minionym, bardzo nieudanym sezonie. Czas powinien działać na korzyść drużyny. – Pamiętamy jaka sytuacja panowała przed rokiem kiedy spadaliśmy z ekstraklasy. Wtedy także potrzebowaliśmy czasu, ale zawaliliśmy rundę jesienną. Potem bardzo ciężko było nam się wydostać ze strefy spadkowej i wiemy jaki był końcowy efekt. Dlatego teraz musimy punktować w każdym kolejnym spotkaniu – przekonuje Sasin. W przeszłości łęcznianie potrafili uczynić z własnego stadionu twierdzę nie do zdobycia i chcąc myśleć o miejscu w górnej połowie tabeli w sobotę muszą uczynić ku temu pierwszy krok w starciu z beniaminkiem z Częstochowy. – Do przerwy w rozgrywkach mamy do rozegrania aż 21 spotkań. Musimy zrobić wszystko by uzbierać ich jak najwięcej i zimą jeszcze mocniej skonsolidować drużynę – kończy Sasin.