Piłkarze Motoru napsuli mistrzom Polski sporo krwi, ale z awansu do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski w środę cieszyła się Legia Warszawa. Drużyna Marka Saganowskiego prowadziła 1:0 jednak rywale po przerwie odwrócili losy spotkania i wygrali 2:1. Zawody z wysokości trybun obserwowało 14914 kibiców, co jest nowym rekordem frekwencji.
W 14 minucie trybuny na Arenie Lublin oszalały, bo Motor objął prowadzenie. Wszystko zaczęło się od wyrzutu z autu Filipa Wójcika. Później o piłkę pod polem karnym najpierw powalczył Damian Sędzikowski, a po chwili Tomasz Kołbon uprzedził Andre Martinsa i zagrał do Michała Fidziukiewicza. Ten błyskawicznie się odwrócił i uderzył do siatki między dwoma obrońcami „Wojskowych”.
W 20 minucie znowu była szansa dla gospodarzy, ale Mateusz Hołownia w ostatniej chwili ściągnął piłkę z głowy Tomasza Swędrowskiego. Niedługo później efektowny pokaz pirotechniczny w wykonaniu kibiców Motoru zakończył się całkowitym zadymieniem boiska i przerwaniem meczu. Piłkarze chwilę poczekali na boisku na wznowienie gry, ale w końcu sędzia nakazał obu ekipo zejść do szatni.
Trzeba przyznać, że przerwa w grze pomogła gościom, którzy przejęli inicjatywę. W 38 minucie trochę więcej miejsca przed polem karnym Motoru miał Josue i zdecydował się na uderzenie z około 30 metrów. Piłka minimalnie minęła okienko bramki Sebastiana Madejskiego. Kilkadziesiąt sekund później ten sam gracz znowu miał okazję na uderzenie z dystansu i ponownie zabrakło niewiele, chociaż ciut więcej niż przy poprzedniej próbie
W 43 minucie Legia „rozklepała” rywali i przed świetną szansą stanął Tomas Pekhart. Kiedy Czech szykował się już do strzału świetną interwencję wślizgiem zaliczył Paweł Moskwik i zażegnał niebezpieczeństwo pod swoją bramką. Legia dominowała, ale do przerwy nie zdołała wyrównać.
Druga połowa? Początek należał do mistrzów Polski. W 56 minucie próbkę swoich możliwości dał Luquinhas, który prostym zwodem oszukał dwóch rywali, a po chwili przymierzył w samo okienko bramki Motoru. O dziwo, stracony gol obudził gospodarzy. Drużyna Marka Saganowskiego znowu zaczęła zagrać Arturowi Borucowi.
W 66 minucie trochę więcej miejsca przed szesnastką miał Damian Sędzikowski i po jego strzale piłka nieznacznie minęła słupek. Kilka chwil później po centrze z rzutu rożnego zrobiło się 1:2. Szymon Włodarczyk mimo asysty Maksa Cichockiego i Piotra Kusińskiego zdołał oddać skuteczny strzał głową i wyprowadził Legię na prowadzenie. Kilka chwil później Włodarczyk znowu głową przerzucił piłkę nad Madejskim, ale po analizie VAR gol nie został uznany z powodu pozycji spalonej napastnika.
W 88 minucie zawody powinien zamknąć Mahir Emreli, który łatwo poradził sobie w polu karnym z Wojciechem Błyszką jednak uderzył w bramkarza. W drugiej minucie doliczonego czasu gry żółto-biało-niebiescy przedarli się pod bramkę przeciwnika, a Maciej Firlej wyłożył piłkę do Vitinho. Brazylijczyk strzelił po ziemi, ale minimalnie obok słupka. I ostatecznie z awansu cieszyła się Legia.
Motor Lublin – Legia Warszawa 1:2 (1:0)
Bramki: Fidziukiewicz (14) – Luquinhas (56), Włodarczyk (73).
Motor: Madejski – Wójcik, Błyszko, Cichocki, Moskwik, Swędrowski (83 Ryczkowski), Kołbon (45 Vitinho), Kusiński, Sędzikowski (71 Rak), Ceglarz (83 Król), Fidziukiewicz (71 Firlej).
Legia: Boruc – Nawrocki, Wieteska, Hołownia (46 Mladenović), Ribeiro, Martins (46 Emreli), Slisz, Josue, Skibicki (88 Nawotka), Luquinhas, Pekhart (64 Włodarczyk).
Żółte kartki: Sędzikowski, Rak – Luquinhas, Mladenović.
Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok)
Widzów: 14914.