Trzecioligowcy w środę odrabiali zaległości. Najtrudniejszego rywala miało Podlasie. Bialczanie mierzyli się z Resovią. Gospodarzom udało się jednak zremisować 1:1, a gola na wagę jednego punktu zdobył Maciej Wojczuk.
Dzięki temu udany debiut zaliczył Tomasz Złomańczuk, który we wtorek zastąpił Miłosza Storto na stanowisku trenera.
– To dla nas bardzo ważne „oczko”. Liczymy, że to będzie pozytywny impuls dla drużyny. Zostawili na boisku mnóstwo zdrowia i zasłużyli na punkt. Chciałbym też podziękować trenerom: Miłoszowi Storto i Przemysławowi Sałańskiemu. To oni przygotowali zespół do spotkania z Resovią. Ja w jeden dzień niewiele byłem w stanie zrobić, więc to przede wszystkim ich sukces – wyjaśnia Tomasz Złomańczuk.
Podlasie Biała Podlaska – Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)
Bramki: Wojczuk (66) – Buczek (32).
Podlasie: Gugeszaszwili – Renkowski, Łakomy, Konaszewski, Pajnowski, Buzun (62 Andrzejuk), Leśniak (62 Nieścieruk), Grajek, Komar (77 Kosieradzki), Kocoł (73 Syryjczyk), Wojczuk (87 Czapski).
Zatrzymali Jaskółki
Trudnego rywala miała Avia. Żółto-niebiescy pojechali do Tarnowa, a wszyscy pewnie doskonale pamiętają, że kilka dni temu „Jaskółki” rozegrały świetne zawody na Arenie Lublin i urwały punkt Motorowi. Tym razem wielkich fajerwerków w ataku nie było. To był mecz walki, w którym bliżej wygranej byli podopieczni Dominika Bednarczyka. Zwłaszcza po przerwie goście mogli się pokusić o jakiegoś gola. Sposobu na bramkarza rywali nie znaleźli jednak: Adam Nowak, Krystian Mroczek, czy Damian Szpak.
– Mieliśmy przewagę, jeżeli chodzi o posiadanie piłki, czy sytuacje, ale brakowało lepszego, ostatniego podania. Szanujemy jednak ten punkt, nie jesteśmy zachłanni. Tarnów, to ciężki teren, a Unia na pewno u siebie jeszcze nie raz zaskoczy wyżej notowanego przeciwnika. Cieszy też, że skoro nie mogliśmy nic strzelić, to potrafiliśmy zagrać na zero z tyłu – ocenia Dominik Bednarczyk, opiekun Avii.
Unia Tarnów – Avia Świdnik 0:0
Avia: Piotrowski – Jarzynka, Kołodziej, Drelich, Barański, Głaz, Czułowski (60 Szpak), Mroczek, Maluga (84 Wołos), Białek (69 Nowak), Prędota (75 Orzędowski).
Bramka kuriozum i tylko remis
Duży niedosyt mają za to w Radzyniu Podlaskim. Tamtejsze Orlęta wybrały się do Jarosławia na spotkanie z ostatnim w tabeli JKS. Gospodarze rozpoczęli od gola z siódmej minuty, dodajmy gola kuriozum. Krzysztof Stężała wyszedł do dalekiej piłki, ale ta go przeskoczyła. Golkipera obiegł też Bartłomiej Raba i po chwili wpakował futbolówkę do „pustaka”. Przyjezdni szybko wyrównali za sprawą Bartosza Ciborowskiego i powinni pójść za ciosem. Dobre szanse marnowali jednak: Szymon Stanisławski i Krystian Puton. W samej końcówce zrehabilitował się też Stężała, który wybronił groźną sytuację.
– Nigdzie nie gra się łatwo, po raz kolejny się o tym przekonaliśmy. Żałujemy jednak tego spotkania, bo powinniśmy je wygrać. JKS jeszcze się łudzi, że zdoła powalczyć o utrzymanie, dlatego grają w każdym spotkaniu o życiu. Było to widać na boisku. Mimo to mieliśmy dobre okazje na kolejne gole i bardziej straciliśmy w środę dwa punkty niż zyskaliśmy jeden – ocenia Damian Panek, szkoleniowiec biało-zielonych.
JKS Jarosław – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 1:1 (1:1)
Bramki: Raba (7) – Ciborowski (26).
Orlęta: Steżała – Kiczuk, Stolarczyk, Panufnik, Szymala – Ciborowski, Kot, Krawczyk (77 Rycaj), Puton, Demianiuk (77 Kalita) – Stanisławski.