ROZMOWA Z Dawidem Dzięgielewskim, piłkarzem Motoru Lublin
Stworzyliście z Unią Tarnów świetnie widowisko, ale chyba nie do końca o to chodziło?
– Staraliśmy się, zabrakło jednego gola, żeby wygrać. Co mam powiedzieć? Na pewno straciliśmy za dużo bramek, nie możemy ich sobie strzelać sami, bo to już kolejny mecz kiedy przytrafiają nam się proste błędy. Trzeba wyciągnąć wnioski i bardziej się skoncentrować na takich banalnych sytuacjach.
Nie za wcześnie uwierzyliście, że jest po meczu? Prowadziliście 2:0, a sędzia nie uznał wam trzeciego gola. I od tego momentu zaczęły się kłopoty...
– Nie wiem, trudno mi powiedzieć, ale może rzeczywiście z tego wynikały błędy, które nagle się u nas pojawiły? Muszę się przyznać, że i ja zawiniłem przy pierwszym golu. Mnie tam zabrakło i biorę tę bramkę na swoje konto. Goniłem zawodnika, ale go nie dogoniłem. On strzelił bramkę, a ja byłem metr za nim. Muszę jeszcze zobaczyć na wideo, czy mogłem zrobić coś więcej.
Nie dzieje się coś złego w zespole, jeżeli chodzi o atmosferę? Wydawało się, że kilka z tych goli, które straciliście, to efekt braku komunikacji między wami na boisku...
– Nie powiedziałbym, że coś złego dzieje się w naszej szatni. Byłem już w kilku klubach i naprawdę porównując atmosferę w tych poprzednich i teraz w Motorze, to naprawdę jest super. Bywało, że różne rzeczy działy się w moich poprzednich zespołach, ale w Lublinie naprawdę nie mamy na co narzekać, atmosfera jest dobra. Moim zdaniem bardziej brakuje nam chłodnej głowy, czy koncentracji. Myślę, że na tym musimy się skupić.
Wiedzieliście, że w podstawowym składzie rywali wyszło aż ośmiu młodzieżowców?
– Tak. Chwała im za to, na pewno w Tarnowie się cieszą, to dla nich duże wydarzenie i fajne doświadczenie. Z kolei nas boli, że taka młoda drużyna była w stanie strzelić nam cztery gole i to na naszym stadionie. Nie może tak być, że u siebie na Arenie pozwalamy jakiemukolwiek rywalowi zdobyć aż tyle bramek. Coś takiego nie może się już więcej powtórzyć.
W końcówce wydawało się, że nie jesteś w pełni sił. Co się stało?
– Przy jednym podaniu lekko odjechał mi przywodziciel. Mam nadzieję, że lekko, na gorąco po meczu czuję, że to nic poważnego. Zabrakło już jednak zmian i nie mogłem zejść z boiska. Nie chciałem też osłabiać zespołu w trudnym momencie i starałem się jeszcze jakoś pomóc.
Na razie rundy wiosennej nie możecie chyba zaliczyć do specjalnie udanych?
– Na pewno. Zanotowaliśmy dwa remisy z rzędu, z drużynami z dołu tabeli, nie tak to miało wyglądać. To właśnie z Karpatami Krosno, czy Unią Tarnów mieliśmy punktować. Co można więcej powiedzieć? Na pewno awansu jeszcze nie przegraliśmy, bo do zakończenia sezonu pozostało sporo kolejek. Tanio skóry nie sprzedamy do ostatniego meczu i będziemy robili wszystko, żeby wywalczyć to pierwsze miejsce.