Zacięty mecz w Lubartowie. Tamtejszy Lewart się jednak nie przełamał w starciu ze Stalą Kraśnik. Derby zakończyły się bezbramkowym remisem. A ten wynik oznacza, że wiosną podopieczni Tomasza Bednaruka zapisali na swoim koncie trzeci punkt, a goście ósmy. Nie brakowało kontrowersji, zwłaszcza w samej końcówce.
Początek zawodów to przewaga gospodarzy. Kraśniczanie byli skoncentrowani na defensywie i czekali na okazję do kontry. Lewart dominował, ale miał problem, żeby na poważnie zagrozić bramce rywali.
Pojawiły się tak naprawdę jedynie dwie warte odnotowania sytuacje. W pierwszej za słabo uderzył Konrad Szczotka, a w drugiej dużo lepiej Krystian Żelisko. Tym razem świetnie spisał się jednak Jakub Borusiński i odbił piłkę do boku.
Stal też mogła się pokusić o lepszą finalizację jednej ze swoich akcji. Po kiksie Bartosza Janiszka futbolówkę miał Jakub Czelej i zamiast na strzał zdecydował się na zagranie wzdłuż bramki, ale zabrakło kogoś w polu karnym, kto wepchnąłby piłkę do siatki.
W drugiej odsłonie gra była już bardziej wyrównana. Atakowali jedni, a za chwilę akcja przenosiła się pod drugie pole karne. Brakowało jednak lepszego, ostatniego podania, albo decyzji o strzale. Dlatego groźnie robiło się przede wszystkim po stałych fragmentach gry. W 70 minucie o gola mógł się pokusić Żelisko, ale nieczysto trafił w piłkę i skończyło się tylko na strachu przyjezdnych.
Marcin Wróbel na kwadrans przed końcowym gwizdkiem zdecydował się na potrójną zmianę. I trzeba przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Gra przeniosła się na połowę Lewartu, a Stal była coraz groźniejsza. Sporo ożywienia w poczynania niebiesko-żółtych wniósł zwłaszcza Ernest Skrzyński. Kraśniczanie na swoją, wymarzoną okazję musieli jednak poczekać aż do doliczonego czasu gry. Wówczas to właśnie Skrzyński wychodził sam na sam z bramkarzem gospodarzy, ale faulem zatrzymał go Janiszek.
I tutaj pojawiają się spore kontrowersje: czy przewinienie miało już miejsce w polu karnym, czy jednak tuż przed szesnastką? Sędzia przychylił się jednak ku drugiej opcji. Goście ostro protestowali, ale nic nie wskórali. W efekcie, musieli się zadowolić rzutem wolnym i czerwoną kartką dla zawodnika Lewartu. A stały fragment gry także nie przyniósł zmiany wyniku i obie ekipy dopisały do swoich kont po punkcie.
ZDANIEM TRENERÓW
Marcin Wróbel (Stal Kraśnik)
– W pierwszej połowie na pewno nie my byliśmy bliżej zwycięstwa. Pierwsze 20 minut to przewaga rywali. My nie zaczęliśmy spotkania, w sposób, jaki sobie zakładaliśmy. Później jednak gra się wyrównała i można powiedzieć, że to był typowy mecz na remis. My na pewno lepszej weszliśmy w drugą część spotkania, tak, jak powinniśmy. Nie dopuściliśmy rywali do żadnych, stuprocentowych sytuacji. A w końcówce mogliśmy się pokusić o gole. Zmiany zrobiły więcej zamieszania pod bramką przeciwnika. Najlepszą okazję mieliśmy w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Ernest Skrzyński był faulowany, ale sędzia uznał, że przed polem karnym. Wydaje się, że arbiter popełnił w tej sytuacji błąd, ale trzeba to jeszcze na spokojnie obejrzeć na wideo. Ogólnie nie jest źle, bo mamy cenny punkt na wyjeździe. Najważniejsze, że zachowaliśmy czyste konto i do końca walczyliśmy o zwycięstwo. Teraz zaczynamy już myśleć o kolejnym rywalu, czyli Siarce Tarnobrzeg.
Tomasz Bednaruk (Lewart Lubartów)
– Uważam, że cała pierwsza część spotkania przebiegała pod nasze dyktando. Przeważaliśmy i byliśmy groźniejsi, ale zabrakło stuprocentowych sytuacji. Po przerwie mecz się otworzył, ale i wyrównał. Było jednak sporo chaosu. Na boisku zrobiła się wymiana ciosów jednak obie drużyny zagrażały rywalom głównie ze stałych fragmentów. Jak na derby przystało było sporo walki i agresji, ale takiej fair. To był twardy i męski pojedynek. Kontrowersje w doliczonym czasie gry? Naprawdę trudno mi się w tej sytuacji wypowiadać, bo byłem zbyt daleko od całej akcji. Goście nie zgadzali się z decyzją arbitra, ale pewnie tak naprawdę decydowały centymetry. Skończyło się wolnym, a nie karnym, z którym zresztą poradził sobie Adrian Wójcicki. I ostatecznie ten remis trzeba chyba uznać za wynik sprawiedliwy. Tym bardziej, że my mieliśmy bardzo małe pole manewru. Na ławce rezerwowych miałem siedmiu zawodników, a sześciu z nich to byli młodzieżowcy. Ogólnie to był chyba też nasz najrówniejszy mecz poza Podhalem Nowy Targ. Do tej pory raczej dobrze prezentowaliśmy się przez 45 minut, a później gorzej. Tym razem błysku nie było, ale solidny występ już tak.
Lewart Lubartów – Stal Kraśnik 0:0
Lewart: Wójcicki – Niewęgłowski, Janiszek, Zbiciak, Świech, Dearman, Maksymiuk, Buczek, Szczotka, Najda (75 Michałów), Żelisko (71 Aftyka).
Stal: Borusińki – Gajewski, Dyszy, Jagieła, Michalak, Czelej (81 Cygan), Łokieć (59 Chudyba), Bartoś, Imiołek (75 Wolski), Mażysz (75 Skrzyński), Cybula (75 Zawiercuha).
Żółte kartki: Janiszek, Maksymiuk – Michalak, Gajewski, Jagieła.
Czerwona kartka: Janiszek (Lewart, 90 min, za faul).
Sędziował: Tomasz Tatarzyński (Kraków).