ROZMOWA Z Marcinem Burkhardtem, piłkarzem Motoru Lublin
- Jak pan ocenia wiosenną inaugurację?
– Na pewno można być zadowolonym przede wszystkim z wyniku. Uważam jednak, że w naszej grze jest dużo do poprawy. Nie ustrzegliśmy się błędów, ale dobrze, że mimo słabszego dnia zdobyliśmy trzy punkty. Trzeba przyznać, że Podhale wysoko zawiesiło nam poprzeczkę. W naszych poczynaniach było widać stres i że jest to nasz pierwszy mecz po długiej przerwie. Rywale spisali się świetnie, naprawdę rozegrali bardzo dobre zawody i sprawili nam sporo problemów. Mieli też swoje sytuacje i gdyby którąś wykorzystali, to kto wie, jak by się potoczyło to spotkanie. Musimy być bardziej skoncentrowani. Na pewno musimy włożyć też jeszcze więcej walki i ambicji w kolejne występy. Wierzę, że z tygodnia na tydzień będziemy wyglądali coraz lepiej.
- Rywale was zaskoczyli? W wielu fragmentach, to goście prowadzili grę, a nawet momentami dominowali...
– Na pewno troszkę nas zaskoczyli, że akurat zagrali w ten sposób. Było widać w naszych poczynaniach nerwowość, a akcje nie za bardzo nam się kleiły. Cieszymy się, że lepiej wychodziły nam stałe fragmenty gry. I rzut karny i rzuty wolne. Jak nie idzie w ataku pozycyjnym, to właśnie w taki sposób trzeba sobie pomagać. I my to zrobiliśmy, dzięki czemu mamy trzy punkty.
- Czego zabrakło w drugiej połowie?
– Może troszeczkę za bardzo oddaliśmy pole rywalom? Brakuje nam jeszcze lekkości, żebyśmy atakowali bokami. Na skrzydłach naprawdę mamy świetnych zawodników, bo są: Kamil Majkowski, Dawid Dzięgielewski, a przecież także Paweł Kaczmarek. Wszyscy potrafią zrobić różnicę. Musimy bardziej z nich korzystać. Na pewno w spotkaniu z Podhalem zabrakło przerzucania piłek z jednej strony na drugą, no i lepszej finalizacji akcji.
- Czym była spowodowana pana zmiana już w przerwie meczu?
– Szczerze mówiąc od dwóch dni nie trenowałem na pewnych obrotach, bo dokuczał mi trochę uraz mięśnia dwugłowego. Brakowało mi ciągle kilku metrów w stosunku do rywala, dlatego zdecydowaliśmy, że lepiej będzie, jak wejdzie świeży zawodnik. „Tymek” wszedł i dał dobrą zmianę. Mamy wyrównaną kadrę i jeden drugiego zawsze może zastąpić, a zmiana nie będzie praktycznie odczuwalna. Tak było przy okazji spotkania z Podhalem.
- Kiedy poprzednio udało się panu strzelić gola bezpośrednio z rzutu wolnego?
– Jeżeli dobrze pamiętam, to jakiś rok temu, kiedy występowałem w Pogoni Siedlce, a graliśmy wtedy z Bytovią. Cieszę się, że znowu wpadło, ale szczerze mówiąc specjalnie nie przykładam uwagi do moich bramek. Najważniejsze jest zwycięstwo zespołu i pozytywna atmosfera. Mamy nadzieję, że ciągle będziemy budowali naszą pewność siebie i siłę drużyny. To dopiero początek walki, przed nami jeszcze sporo trudnych meczów.