Nie tak pierwszy mecz barażowy o awans II ligi wyobrażali sobie kibice i piłkarze Motoru. Olimpia Elbląg okazała się wymagającym rywalem i wywiozła z Lublina cenne zwycięstwo 1:0. Rewanż zostanie rozegrany w najbliższą środę o godz. 17. – Jesteśmy dopiero w połowie rywalizacji, bo ta trwa 180 minut. Na razie prowadzimy, ale jeszcze daleka droga do awansu – ocenia Adam Boros, trener gości. – Chłopaki rozegrali dobry mecz, ale mieliśmy problemy ze skutecznością. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, a moi piłkarze chcą zrewanżować się rywalom w środę – przekonuje Tomasz Złomańczuk
„Czas wyjść na powierzchnię II liga wreszcie”. Taki transparent podczas sobotniego meczu na Arenie wywiesili kibice Motoru. Chociaż żółto-biało-niebiescy nie rozegrali złego spotkania, to znaleźli się w trudnej sytuacji, bo w środę będą musieli zaatakować. Olimpia pokazała, że w kontrze jest bardzo groźna.
Jako pierwsi dobrą szansę stworzyli sobie gospodarze. Najpierw sprzed pola karnego uderzał Tomasz Tymosiak, a jego strzał dobijał jeszcze Aleksander Komor. W obu przypadkach efektu bramkowego jednak nie było. W 20 minucie Anton Kołosow przez chwilę cieszył się z gola, ale sędziowie uznali, że piłkarz był na pozycji spalonej.
Kilka chwil później Kamil Stachyra świetnie huknął z powietrza, a piłkę zmierzającą w okienko jeszcze lepiej odbił Kacper Tułowiecki. 120 sekund później „Kapi” wrzucał na głowę Pawła Piątka, jednak temu drugiemu zabrakło centymetrów, żeby jej sięgnąć. W 29 minucie Olimpia pokazała, że też może być groźna. Kołosow wystawił piłkę Patrykowi Sokołowskiemu i ten mógł zapytać bramkarza, w który róg mu strzelić, uderzył jednak nad bramką.
Tuż przed przerwą Paweł Piceluk dobijał strzał kolegi i wpakował piłkę do siatki, ale arbiter po raz drugi uznał, że był spalony. Motor nie czekał na rywali i szybko pognał z kontrą, źle zakończył ją jednak Kamil Wolski. Pierwsza połowa mogła się podobać rekordowej publiczności na Arenie Lublin. Publiczność oglądała wyrównane spotkanie z dużą ilością podbramkowych sytuacji i ciekawych akcji.
Po zmianie stron obraz gry wyraźnie się zmienił. To piłkarze Tomasza Złomańczuka zdecydowanie zdominowali rywali. Wygrali walkę w środku pola, ale nie potrafili stworzyć klarownej okazji. Strzałów z dystansu było mnóstwo. Zwłaszcza w wykonaniu: Tymosiaka i Piotra Piekarskiego. Wszystkie mijały jednak bramkę przeciwnika. Najlepszą szansę po przerwie zmarnował Iwan Dykij. Przyjmował sobie już piłkę w polu karnym przyjezdnych, ale za długo zbierał się do strzału i ostatecznie nic z tego nie wyszło. Wielkiego pecha miał też Piątek. Był już w szesnastce Olimpii, ale tuż obok piłki wylądował… balon rzucony z trybun. Napastnik Motoru nieco zdezorientowany nie zdołał oddać czystego uderzenia.
W 72 minucie na boisku pojawił się Damian Szuprytowski i okazało się, że ta zmiana była strzałem w dziesiątkę. Goście z Elbląga w drugiej połowie opadli z sił po dalekiej podróży i momentami „człapali” już po boisku. Szuprytowski rozruszał kolegów w ataku. Spędził na boisku niecałe 20 minut, a dał się mocno we znaki gospodarzom. Najpierw ambitny powrót we własne pole karne Marcina Michty uratował ekipę z Lublina. W 83 minucie 26-latek mijał rywali, jak tyczki, wpadł w pole karne i huknął w krótki róg, ale Paweł Socha zdołał odbić piłkę. Cztery minuty później Szuprytowski znowu zszedł ze skrzydła do środka, świetnie podał piętą do Piceluka, a ten wygrał pojedynek z bramkarzem Motoru i zdobył zwycięską bramkę.
Drużyna trenera Złomańczuka stworzyła sobie jeszcze tylko jedną okazje. Rezerwowy Szymon Kamiński ładnie uderzał po długim rogu, ale podobnie, jak jego koledzy przez cały mecz, tuż obok bramki.
Motor Lublin – Olimpia Elbląg 0:1 (0:0)
Bramka: Piceluk (85).
Motor: Socha – Falisiewicz, Gieraga, Komor, Tadrowski (29 Dikij) – Król, Tymosiak, Piekarski (78 Drozd) – Stachyra, Piątek (87 Kamiński), Wolski (59 Michota)
Olimpia: Tułowiecki – Bukacki, Wenger, Kowalczyk (79 Maciążek), Kubowicz (66 Iwanowski) - Stępień, Pietroń (75 Ressel), Sokołowski, Kołosow, Bojas (732′ Szuprytowski) - Piceluk
Żółte kartki: Komor, Kamiński – Kubowicz.
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 8 919