ROZMOWA Z Pawłem Sochą, bramkarzem Motoru Lublin
- Nie udało się podtrzymać świetnej passy w meczach u siebie. Czego zabrakło do zwycięstwa z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski?
– Trudno znaleźć jedną przyczynę. To my dominowaliśmy, mieliśmy też kilka dobrych sytuacji, ale nic nie chciało wpaść. Szkoda, że nie udało się zdobyć zwycięskiego gola. Tak jednak czasami bywa, nie można wygrywać wszystkiego.
- W samej końcówce mogliście nawet stracić bramkę...
– Po czerwonej kartce dla rywali wiedziałem, że cały czas muszę być skupiony, bo goście będą jeszcze bardziej czekali na kontry. I jedna im się udała. Znaleźli się w bardzo dobrej sytuacji, ale piłka na szczęście poszła po moich palcach i poprzeczce. Myślałem, że będzie rzut rożny, ale sędzia zdecydował inaczej i mogliśmy dalej atakować.
- Grając całą drugą połowę z przewagą jednego zawodnika wydawało się, że jednak przechylicie szalę na swoją korzyść...
– Chcieliśmy wygrać, więc więcej sił angażowaliśmy w grę ofensywną. Przeciwnik stanął jednak z tyłu praktycznie całą drużyną i ciężko było coś zdziałać w ataku pozycyjnym. Byliśmy zmuszeni do grania bocznymi sektorami, było sporo wrzutek w pole karne, ale nic z tego nie wyszło.
- Mimo remisu na koniec i tak możecie być zadowoleni. Pierwszą rundę kończycie na pozycji lidera...
– Cieszymy się, że udało się zrealizować cele, które sobie zakładaliśmy. Mówiliśmy, że na koniec roku musimy mieć przynajmniej 30 punktów. Udało się wykonać plan z małą nadwyżką, bo mamy ich 35. Biorąc pod uwagę początek rozgrywek trzeba uznać to za dobry wynik.
- Kolejny powód do radości to postawa Motoru na Arenie Lublin. Kończycie 2017 rok z bilansem 14 zwycięstw i jednego remisu u siebie...
– Taka seria często się nie zdarza. Szkoda, że nie udało się zakończyć roku z kompletem zwycięstw na koncie, ale ważne, że z KSZO nie przegraliśmy. Nikt nie wygrał na Arenie i oby tak zostało na dłużej. Podziękowania należą się też kibicom, bo nie tylko na tym ostatnim spotkaniu stworzyli niesamowitą atmosferę. Mogliśmy na nich liczyć.
- Jaki był najtrudniejszy moment rundy jesiennej?
– Moim zdaniem ten początek rozgrywek. W czterech pierwszych kolejkach aż trzy razy musieliśmy zagrać na wyjeździe. Pogubiliśmy sporo punktów. Wszyscy doskonale wiedzą co stało się w Oświęcimiu. Przegraliśmy z Sołą 0:6 i to był dla nas porządny, zimny prysznic. Na szczęście od tamtej pory było dużo lepiej. Zmieniliśmy przede wszystkim nastawienie, bo chcieliśmy zmazać plamę. Motorowi nie przystoi, żeby przegrywać tak wysoko. Cieszymy się, że udało się podnieść i zakończyć rok pozytywnym akcentem. Oby tak dalej.