ROZMOWA Z Robertem Majewskim, piłkarzem Motoru Lublin
Jak oceniasz mecz z Wólczanką?
– Mieliśmy dużą przewagę, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. To nasza słabsza strona. Daliśmy sobie pierwsi strzelić bramkę po błędzie indywidualnym. Żałujemy straty dwóch punktów. To na pewno nie był zwycięski remis. Co tu więcej powiedzieć.
Po końcowym gwizdku atmosfera w szatni była gorąca?
– Wszyscy byli zdenerwowani. Było chyba widać na boisku, że chcieliśmy to wygrywać. Jesteśmy źli sami na siebie, bo graliśmy u siebie i w takich sytuacjach zawsze liczy się na trzy punkty, ale nic z tego nie wyszło.
Zremisowaliście drugi mecz z rzędu, a rywale uciekają...
– Spokojnie jest dopiero połowa sezonu, więc wszystko jeszcze przed nami. Nie ma co od razu mówić, że już inne drużyny nam uciekają. Jest jeszcze sporo kolejek. A do tego teraz przeciwnicy z góry łapią się między sobą, więc spokojnie.
Długo czekałeś na szansę w Motorze, ale wychodzi na to, że było warto...
– Tak. Czekałem chyba sześć, albo nawet siedem meczów. W końcu się jednak doczekałem, bo z powodu urazu kolegi wskoczyłem do zespołu. Chyba można powiedzieć, że wykorzystałem okazję, skoro trener teraz na mnie stawia. Bardzo się z tego powodu cieszę i cały czas staram się udowadniać, że postawienie na mnie nie było błędem.
Możesz chyba żałować także remisu z Podhalem, bo strzeliłeś tam swoją pierwszą bramkę dla Motoru...
– Na pewno. Zawsze jest szkoda, kiedy dostaje się gola w ostatnich minutach. A przez to traci się punkty. Gdybyśmy wygrali w Nowym Targu, to przed spotkaniem z Wólczanką bylibyśmy liderem. Liczyliśmy na wygraną z Wólczanką, ale znowu się nie udało. Za tydzień mamy następny mecz i koncentrujemy się już tylko na tym, żeby, jak najlepiej wypaść w tym ostatnim spotkaniu rundy jesiennej. Dlatego pojedziemy tam walczyć o swoje.
Z powodu tych remisów będzie podwójna mobilizacja na mecz z Wiślanami?
– Zawsze jest najwyższa mobilizacja, bez względu na to, z kim gramy. Przed każdym spotkaniem staramy się, jak najlepiej do niego przygotować. Staramy się przewidywać, jak rywal może wyjść na nas, czy jak my mamy się temu przeciwstawić.