Do tej pory Avia pozyskała tylko jednego zawodnika – Sebastiana Dziedzica z Podhala Nowy Targ. W tym tygodniu żółto-niebiescy chcieliby jednak ogłosić kilka kolejnych transferów
W sobotnim meczu kontrolnym z Wisłą Puławy trener Tomasz Bednaruk przyglądał się trzem testowanym zawodnikom. W tym gronie zabrakło jednak Michała Budzyńskiego. Żółto-niebiescy byli zdecydowani na transfer, ale były obrońca Wisły i Motoru zagrał w meczu Lewartu Lubartów. I wygląda na to, że nie opuści ekipy czwartoligowca. – Z tego co wiem Michał zostaje z nami na rundę wiosenną – wyjaśnia Janusz Mitura, kierownik Lewartu.
Do Avii nie trafi również Bartłomiej Gliniak, który ostatnio grał w Szwajcarii, a wcześniej wiele lat spędził w JKS Jarosław. 27-latek był już po słowie z działaczami, ale nie zdecydował się na przenosiny do Świdnika. – Szkoda, że nic z tego nie wyjdzie, bo widzieliśmy go w składzie. Spełniliśmy wymagania, ale decyzja należała jednak do zawodnika i ostatecznie wybrał inną ofertę. Mamy na oku innych piłkarzy i w tym tygodniu powinniśmy sfinalizować rozmowy – wyjaśnia trener Bednaruk.
Jednym z graczy, który wkrótce wzmocni zespół ze Świdnika powinien być za to Przemysław Dwórzyński ze Znicza Pruszków. 20-latek w rundzie wiosennej nadal będzie spełniał status młodzieżowca, a taki piłkarz przyda się ekipie żółto-niebieskich. – Powoli chcemy zamykać kadrę. Na dniach podpiszemy kolejne kontrakty. Myślę, że dołączy do nas dwóch-trzech piłkarzy, a może nawet czterech. Do ligi został miesiąc, dlatego zbliża się czas, kiedy trzeba już zgrywać drużynę i pracować z tymi chłopakami, którzy na pewno będą w zespole na wiosnę – dodaje szkoleniowiec Avii.
W najbliższy weekend Wojciech Białek i jego koledzy sprawdzą formę na tle innego, ligowego rywala. Tym razem u siebie zmierzą się z Orlętami Spomlek Radzyń Podlaski.
Powrót kapitana
Wreszcie do dyspozycji trenera Bednaruka był także Sebastian Orzędowski, kapitan ekipy ze Świdnika. 33-latek pojawił się na murawie po przerwie i spędził na boisku całą drugą połowę. – Cieszy, że Sebastian w końcu wrócił do gry. Zagrał z nami po raz pierwszy po pół roku. Wcześniej wystąpił dwa razy w drugiej drużynie. Widać, że brakowało mu jeszcze zgrania, ale powoli wraca do formy – przekonuje szkoleniowiec. – Najważniejsze, że złapał te minuty na murawie i że nie narzekał po końcowym gwizdku na kolano. Przed nami i przed Sebastianem jeszcze dużo pracy, ale mamy jeszcze sporo czasu, żeby przygotować się do ligi – wyjaśnia Tomasz Bednaruk.