W rozegranym niedawno meczu II rundy Pucharu Polski w okręgu lubelskim KS Lublin przegrał 1:3 z zespołem POM Iskra Piotrowice, a w barwach zespołu z Lublina w bramce stanął... 67-letni Stanisław Czekalski
KS Lublin to zresztą zespół pełen nietuzinkowych postaci. Drużyna nie występuje w żadnej lidze, ale co roku bierze udział w rozgrywkach Pucharu Polski. W kadrze zespołu można zazwyczaj można było odnaleźć znane nazwiska jak chociażby: Adam Piekutowski, Jakub Wierzchowski, Mirosław Zagrodniczek, Tomasz Bednaruk, Zbigniew Grzesiak, Mirosław Budka czy Paweł Bugała.
Wielu z tych zawodników zna się z panem Stanisławem od lat właśnie z czasów, gdy grali w piłkę w Lubliniance, a on pełnił funkcje kierownika. Byli piłkarze nie zapomnieli o swoim dawnym kierowniku i co roku zapraszają go do wspólnej gry w Pucharze Polski.
– Przyznam, że wszyscy darzą mnie dużym szacunkiem za to, jaką pracę wykonałem przez tyle lat w Lubliniance. Byłem w klubie kiedy trenerem był Waldemar Wiater, Modest Boguszewski, Jarosław Góra czy wspomniany Zbyszek Grzesiak. U niego pełniłem funkcję kierownika przez pięć lat. Ja mam skończone 66 lat, Zbyszek 53, a przeciwko nam wyszli zdecydowanie młodsi zawodnicy i okazali się lepsi. Mieliśmy jednak w tym meczu sporo osłabień kadrowych. To nie było jednak najważniejsze, bo pokazaliśmy, że mimo wieku możemy jeszcze grać w piłkę – przyznaje Stanisław Czekalski, zawodnik KS Lublin, a w przeszłości wieloletni kierownik drużyny w Lubliniance.
Mecz zakończył się przegraną 1:3, a w drugiej połowie między słupkami stanął 67-latek, a więc najstarszy zawodnik tych rozgrywek. – Wszedłem w meczu z Piotrowicami na ostatnie siedem minut. Puściłem jedną bramkę po tym, jak rywal znalazł się ze mną w sytuacji sam na sam. Starałem się zapobiec utracie gola, ale niewiele mogłem zrobić – opowiada Czekalski, który po meczu jednogłośnie został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania.
Dla pana Stanisława piłka nożna jest nieodłączną częścią życia. – Jestem w niej zakochany od zawsze. A odkąd jestem na emeryturze często jeżdżę na mecze drużyn z Lublina, a także pobliskich miejscowości. Bardzo lubię też pojechać na grzyby lub wędkować. Nie ma przecież sensu siedzieć w domu – kończy Czekalski.