Oby więcej takich meczów! Lublinianka wygrywała w Końskowoli 1:0, przegrywała 1:3, ale zdołała urwać gospodarzom jeden punkt po remisie 3:3
Wynik w 14 minucie otworzył Rafał Stępień. Powiślak wykonywał rzut rożny, ale zrobił to fatalnie. Zamiast sytuacji pod bramką rywali akcja szybko przeniosła się pod drugą szesnastkę. Goście wyszli z kontrą trzech na jednego i chociaż były problemy, to ostatecznie po podaniu Jarosława Milcza Stępień wpakował piłkę do siatki.
Zanim minęło pół godziny gry było już 1:1, a na listę strzelców po strzale głową wpisał się Sebastian Pyda. Wydawało się, że w pierwszej połowie nic się już nie wydarzy, a tymczasem w 60 sekund piłkarze Łukasza Gizy zadali dwa ciosy. Najpierw Rafał Giziński wywalczył rzut karny i po chwili sam wykorzystał sytuację. Niedługo później było już 3:1. Świetnie zachował się Damian Koprucha, który najpierw kiwnął Grzegorza Mulawę, potem bramkarza i podwyższył wynik na korzyść Powiślaka.
Druga połowa? Rozpoczęła się idealnie dla przyjezdnych. Znowu asystę zaliczył Milcz, a kontaktowe trafienie na swoim koncie zapisał rezerwowy Adrian Rapa. Potem groźniejsi byli gospodarze jednak zabrakło im skuteczności. Swoich niedawnych kolegów mógł dobić Paweł Bielak, ale spudłował. W odpowiedzi zrobiło się 3:3. I znowu gola zdobył rezerwowy. Tym razem Damian Kamola, ale do spółki z golkiperem gospodarzy. Ten pierwszy wrzucał z około 30 metrów, ale wyszedł z tego strzał, z którym Oskar Kasperek sobie nie poradził.
– Wszystkiego w tym meczu było dużo: goli, kartek, sytuacji. Szkoda tylko, że kończymy mecz z jednym punktem. Tym bardziej, że bardzo dobrze zagraliśmy w pierwszej połowie – mówi Łukasz Giza. – Po przerwie traciliśmy głupie bramki. Najpierw na 2:3, kiedy rywal przebiegł z piłką ze 30 metrów i nikt nie potrafił mu jej odebrać. Później pomylił się nasz bramkarz i zrobiło się 3:3. Było jednak sporo dobrych fragmentów gry z naszej strony i nie ma co robić tragedii z tego wyniku – dodaje popularny „Gizmen”.
Zadowolony z postawy swoich piłkarzy może być trener przyjezdnych. – Na pewno. Po pierwszej połowie humory raczej nam nie dopisywały, ale po zmianie stron zagraliśmy lepiej – wyjaśnia Dariusz Bodak. – Daliśmy z siebie wszystko, żeby dogonić wynik i na pewno pokazaliśmy charakter. Musi cieszyć, kiedy wyciąga się wynik z 1:3 na 3:3 – przekonuje opiekun klubu z Wieniawy.
Powiślak Końskowola – Lublinianka Lublin 3:3 (3:1)
Bramki: Pyda (28), Giziński (42-z karnego), Koprucha (43) – Stępień (14), Rapa (50), D. Kamola (67).
Powiślak: Kasperek – Antoniak, Pyda, Leszczyński (70 Grzegorczyk), Dudkowski, Bogusz, Miazga (46 Mietlicki), Kazubski (72 Jakóbczyk), Giziński, Bielak (83 M. Kamola), Koprucha (46 Kłyk).
Lublinianka: Żuber – Dzyr, Mulawa, Ptaszyński, Kowalczyk (46 Rapa), Baran (66 Morenkov), Bednara (56 D. Kamola), Iwańczuk, Stępień, Rejmak (46 Kuzioła), Milcz.
Żółte kartki: Kłyk, Miazga, Antoniak, Pyda, Grzegorczyk – Iwańczuk, Baran, Kuzioła, Milcz.
Czerwona kartka: Kłyk (Powiślak, 90+3 min, za drugą żółtą).