To nie był mecz na szczycie, raczej „meczycho”. Siedem goli, duże emocje i rozstrzygnięcie dopiero w ostatnich minutach. Powiślak wysoko zawiesił poprzeczkę liderowi, ale to Stal Kraśnik wygrała w Końskowoli 4:3. Drużyna Daniela Szewca na półmetku sezonu ma osiem punktów przewagi nad sobotnim rywalem i 11 nad Hetmanem Zamość.
Pierwsze fragmenty spotkania były pechowe dla lidera tabeli. Po pierwsze kilka zmarnowanych sytuacji. Później nieuznany gol Jakuba Gajewskiego. Na dodatek gol dla rywali. W 17 minucie po dośrodkowaniu Mateusza Kamoli świetnym strzałem głową popisał się Grzegorz Fularski. To było jego 12 trafienie w tym sezonie. Niedługo później drużyna Daniela Szewca dostała kolejne złe wieści. Damian Pietroń z powodu kontuzji musiał opuścił boisko.
W kolejnych fragmentach dobre szanse na poprawienie wyniku mieli jeszcze; Artur Sułek i ponownie Fularski. Adrian Kędzierski nie dał się już jednak zaskoczyć i do przerwy Powiślakowi udało się dowieźć skromne prowadzenie. A prawdziwe emocje zaczęły się od razu po zmianie stron.
Kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry błąd Michała Bickiego wykorzystał Filip Drozd i z bliska doprowadził do wyrównania. Taki obrót sprawy wcale nie załamał jednak drużyny Łukasza Gizy. Już w 52 minucie gospodarze znowu byli na prowadzeniu. Kamola posłał prostopadłą piłkę w pole karne, a rezerwowy Damian Kopeć sfinalizował całą akcję celnym strzałem do siatki. Powiślak złapał wiatr w żagle? Nic z tych rzeczy. Po godzinie gry znowu był remis. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienił Drozd, który tym razem pokonał Bickiego po strzale głową. Asystę w tej sytuacji zanotował... Szewc, który dosłownie chwilę wcześniej zameldował się na boisku.
To wcale nie był jednak koniec szalonej, drugiej połowy. Niebiesko-żółci wyrównali, a kilka chwil później gospodarze po raz trzeci objęli prowadzenie. Centra z narożnika boiska, zgranie Patryka Grzegorczyka, a w odpowiednim miejscu znowu był Kopeć. W tym momencie mogłoby się wydawać, że Stal już się nie podniesie. Lider nie zamierzał jednak rezygnować z walki o pełną pulę. W 77 minucie na 3:3 strzałem w krótki róg przymierzył Rafał Król. Dzięki temu przedłużył swoją serię meczów z golem do... dziesięciu.
W ostatnich minutach bohaterem gości został Arkadiusz Maj. Po strzale Drozda bramkarz Powiślaka odbił piłkę, ale pierwszy dopadł do niej Szewc. I świetnie wypatrzył młodszego kolegę zagrywając wzdłuż bramki. Nastolatkowi nie pozostało nic innego, jak wpakować piłkę do „pustaka”.
ZDANIEM TRENERÓW
Daniel Szewc (Stal Kraśnik)
– Mamy teraz swoje pięć minut na radość. Uważam, że zasłużenie prowadzimy w tabeli i mam nadzieję, że nikt nie ma wątpliwości, że zasłużyliśmy na to pierwsze miejsce. W Końskowoli nie było nam łatwo. Po 10 minutach mogliśmy prowadzić 3:0. Za chwilę sami dostaliśmy bramkę, a na dodatek straciliśmy Damiana Pietronia. Nie było łatwo się podnieść, ale o zrobiliśmy. Pewnie kibice się nie nudzili. Kto był na spotkaniu, ten na pewno przyzna, że obu drużynom nie brakowało ambicji i zaangażowania. My osiągnęliśmy swój cel, ale zdajemy sobie też sprawę, że jesteśmy dopiero na półmetku rozgrywek.
Łukasz Giza (Powiślak Końskowola)
– Mamy lekki niedosyt przede wszystkim z tego względu, że trzy razy prowadziliśmy, a mimo to nie zdobyliśmy nawet jednego punktu. To było jednak spotkanie godne dwóch najlepszych drużyn w lidze. Stworzyliśmy świetne widowisko. Myślę, że kibice, którzy pojawili się na meczu nie żałowali swojej decyzji. Trzeba jednak pogratulować Stali. W Kraśniku mają bardzo dobrą drużynę, która posiada też spore doświadczenie. I to doświadczenie w kilku trudnych momentach pomogło. Mocno jednak powalczyliśmy i na pewno też nie mamy się czego wstydzić. To była dla nas bardzo udana runda. Słowa uznania należą się też moim zawodnikom, bo wykonali kawał dobrej roboty.
Powiślak Końskowola – Stal Kraśnik 3:4 (0:1)
Bramki: Fularski (17), Kopeć (52, 67) – Drozd (46, 61), Król (77), Maj (90).
Powiślak: Bicki – Wankiewicz, Grzegorczyk (82 Antoniak), Kędra, Leszczyński, Banaszek, Miazga (46 Kopeć), R. Giziński, Sułek (66 Pięta), Fularski, Kamola (85 przychodzień.
Stal: Kędzierski – Chomczyk (60 Szewc), Pietroń (28 Żuber), Matysiak, Gajewski, Falisiewicz, Skrzyński, Król, Lucyk, Maj, Drozd.
Żółte kartki: Miazga – Skrzyński.
Sędziował: Jakub Bancerz (Lublin). Widzów: 400.