Podczas letniego okienka transferowego na ciekawy ruch zdecydowali się działacze Tomasovii. Do drużyny niebiesko-białych dołączył Wesley Cain. Kanadyjczyk, który poprzednie rozgrywki spędził w... Nowej Zelandii
25-latek w poprzednim sezonie rozegrał 18 meczów w występującym w nowozelandzkiej Premiership Napier City Rovers. Zdobył jedną bramkę i zaliczył jedną asystę. Wcześniej grał w innym klubie z tego kraju – Hawke’s Bay Rovers, a ponadto zakładał koszulkę kanadyjskiego K-W United FC. Portal transfermarkt wycenia go obecnie na 150 tysięcy euro. Dlaczego zawodnik zdecydował się akurat na przenosiny do Polski?
– Przyjechałem tutaj, żeby grać w piłkę – mówi Wesley Cain. – Po zakończeniu sezonu w Nowej Zelandii mój menedżer zapytał mnie, czy nie chciałbym grać w waszym kraju. Odpowiedziałem dlaczego nie. Uznałem, że to będzie ciekawe wyzwanie i że chcę spróbować czegoś innego. Dlatego postanowiłem sprawdzić się w Polsce – mówi Kanadyjczyk.
I wyjaśnia, jak czuje się w naszym kraju. – W Kanadzie miałem kilku znajomych, którzy opowiadali mi o Polsce. Przyjechałem już w lipcu. Do tej pory jest dobrze, naprawdę nie mam na co narzekać. Wszyscy są dla mnie bardzo mili. Wiadomo, że język jest trudny, ale próbuję się nauczyć. Na szczęście sporo chłopaków z drużyny mówi po angielsku, więc nie mamy problemu z dogadywaniem się. Pogoda też jest w porządku. W lecie było bardzo gorąco. Słyszałem już o zimach, ale jestem z Kanady, więc na pewno śnieg mnie nie zaskoczy – śmieje się Cain.
Przekonuje też, że nie widzi większych różnic, jeżeli chodzi o piłkę w Polsce i Nowej Zelandii. – Na pewno jakieś są, ale niewielkie. Uważam, że w Nowej Zelandii jest naprawdę kilka dobrych drużyn, ale i kilka kiepskich. W Polsce po tych kilku meczach mogę powiedzieć, że poziom jest podobny. Wiem, że gram w czwartej lidze. Powiedziałbym, że w Nowej Zelandii gra była szybsza i było więcej taktyki. Różnice nie są jednak aż tak drastyczne. Jeżeli chodzi o aspekt fizyczny, to na pewno u was jest ważniejszy niż w Kanadzie, ale w porównaniu z Nową Zelandią jest bardzo podobnie – mówi piłkarz Tomasovii.
Zapewnia też, że chociaż jest Kanadyjczykiem, to nigdy nie był specjalnie zainteresowany grą w hokeja. – Kiedy byłem mały rodzice powiedzieli mi, że to zbyt drogi sport. Zresztą, mój tata pochodzi z Jamajki i od zawsze kochał właśnie piłkę nożną. Dlatego zdecydowałem się uprawiać ten sport – wyjaśnia 25-latek.
Wejście do nowego zespołu na pewno ma bardzo dobre. Debiutował dopiero w trzeciej kolejce, po drodze leczył lekki uraz uda, a mimo to w miniony weekend zdobył już czwartą bramkę dla zespołu z Tomaszowa Lubelskiego. Jakie w ogóle stawia sobie cele na ten sezon? – Szczerze mówiąc chcę po prostu grać, jak najwięcej i pomagać mojej drużynie w osiąganiu dobrych wyników. Nie wiem, czy zostanę w Polsce na dłużej, ale na razie koncentruję się na tym, żeby pokazać się z jak najlepszej strony – zapewnia Cain.