Piłkarze Górnika Łęczna rozegrali bardzo dobre zawody, ale po raz kolejny zabrakło im skuteczności, żeby sięgnąć po komplet punktów.
Gdy wydawało się już, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym rezultatem, Mateusz Piątkowski zobaczył wysuniętego przed bramkę Seriusza Prusaka i potężnym uderzeniem z ponad 30 m wrzucił mu piłkę za kołnierz. Napastnik, grający w specjalnej masce, chroniącej nos po operacji, ciesząc się z trafienia wyciął w powietrzu literę "Z", charakterystyczną dla fikcyjnego bohatera Zorro.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. W dalszym ciągu dominującą stroną byli łęcznianie i w 49 min w końcu dopięli swego. Grzegorz Bonin świetnie znalazł się na prawym skrzydle, łatwo ograł dwóch rywali i bez zastanowienia uderzył, zmuszając Drągowskiego do kapitulacji.
Radość przyjezdnych nie trwałą długo. W 59 min Jaga ponownie wyszła na prowadzenie, a w roli głównej znów wystąpił Zorro-Piątkowski, tym razem pokonując Prusaka celnym strzałem głową z 10 m.
Mimo usilnych starań Górnik nie zdołał doprowadzić do wyrównania. W ten sposób Veljko Nikitović i spółka rozegrali prawdopodobnie najlepsze spotkanie w rundzie wiosennej, ale wracają do domu bez punktów. To dla nich nie pierwszyzna, bo podobne sytuacje zdarzały się już jesienią. Skuteczność zdecydowanie do poprawy.
Jagiellonia Białystok – Górnik Łęczna 2:1 (1:0)
Bramki: Piątkowski (45+2), (59) – Bonin (49).
Jagiellonia: Drągowski – Modelski, Tarasovs, Madera, Popchadze (59 Tymiński) – Tuszyński (34 Dzalamidze), Grzyb, Romanczuk (76 Augustyniak), Gajos, Mackiewicz – Piątkowski.
Górnik: Prusak – Mierzejewski, Bozić, Bielak, Mraz – Nikitović (80 Rudik), Szmatiuk – Bonin, Nowak, Bożok (76 Josu) – Cernych (76 Hasani).
Żółte kartki: Popchadze, Madera – Mierzejewski, Bielak.
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 10 138.